Maluszki rosną w oka mgnieniu. Pierwszy rok życia dziecka to nieustająca zmiana. Ostatnio przyglądaliśmy się tym najmnijeszym, maluszkom od urodzenia do trzeciego miesiąca życia – tą odsłonę przeczytacie tutaj
Tym razem z Pawłem Zawitkowskim – Ekspert Mamissimy bierzemy pod lupę okres pomiędzy 3-6 miesiącem życia dziecka.
W tym czasie rodzice mogą liczyć już na całkiem niezły kontakt z maluszkiem. Ich szkrab obraca się, ale jeszcze nie czworakuje, jeszcze nie siedzi, ale próbuje. Zaczyna ząbkować. Nie zawsze przesypia całe noce . To również czas pierwszych zabaw.
Razem z Pawłem wybraliśmy evergreeny – rzeczy niezbędne, które są ponadczasowe i używane przez wszystkie pokolenia – przeczytajcie naszą rozmowę oraz sprawdźcie rekomendacje PAWŁA ZAWITKOWSKIEGO na evergreeny dla niemowląt w wieku 3- 6 miesięcy :)!
Paweł, okres 3- 6 miesiecy w życiu maluszka to kolejne wyzwania dla rodziców. Jakbyś miał opisać, te które są najważniejsze to ….?
Wystarczająco trudnym wyzwaniem jest dostrojenie się do zmieniających się w błyskawicznym tempie oczekiwań, możliwości i ograniczeń niemowlęcia.
I pułapki z tym związane. Każdy rodzic, wcześniej, czy później poczuje się bezradny w zderzeniu z fenomenami dojrzewania i rozwoju swego dziecka. Przerasta nas jego tempo, wielokierunkowość, skrajnie czasem i niespodziewanie różne jego warianty.
Pułapką w całym tym „zgiełku“ jest próba dostosowania interpretacji burzliwego rozwoju do jakiegoś wirtualnego, jedynie słusznego wzorca. Wzorca, który nie dopuszcza, poważnych czasem odstępstw, wariantów, osobniczych, indywidualnych preferencji i wpływu nań setek czynników. Tych czasem zależnych od nas samych, najczęściej jednak takich, na które wielkiego wpływu nie mamy.
Wyzwaniem są niesamowite, dynamiczne zmiany możliwości i przestrzeni zainteresowania dziecka. Problemem, bardziej dla dziecka, niż dla nas jest natomiast dążenie do nieustannego porządkowania jego niezgrabnych, czasem chaotycznych prób poznawania świata wokół, swego ciała i jego możliwości.
To naprawdę fascynujący proces. Najlepszą zaś strategią postępowania rodziców wobec zawiłości związanych z rozwojem swego dziecka to ustawienie się w roli partnera, aktywnego obserwatora i towarzysza tych przemian.
Tymczasem, ciągnie nas do roli zarządzającego, narzucającego konkretne rozwiazania, programującego rzeczywistość kierownika robót 😊 To bardziej wynik i dowód naszej bezradności, ale i z tą bezradnośią i zagubieniem warto się pogodzić.
Owszem, zostawić dziecka samemu sobie nie sposób. Ale naprawdę warto, więcej czasu poświęcić na, bardziej, podglądanie procesów jego dojrzewania, delikatne tylko je moderując. Doświadczanie, poszukiwanie i odkrywanie świata na nowo, oczyma i zmysłami dziecka, naśladowanie go, śledzenie jego zainteresowań, zgłębianie jego reakcji na każdy bodziec i zdarzenie, których wokół co niemiara i których wagi dawno nie docenialiśmy. Chodzi o takie najprostsze zjawiska jak zabawa, szum, światło (oczywiście poza normalnymi zadaniami rodziców, typu karmienie, czy zmaina pieluchy), ale też nowe otoczenie, zabawki, osoby, przedziwne próby przemieszczania się i poznawania wytrzymałości swego ciała i wytrzymałości rodziców 😊
A że podobne to jest czasem do skoku na głęboką wodę w nieznanym nam miejscu…? Cóż 😊 może w tym właśnie będziemy potrafili odnaleźć najbardziej fascynującą stronę rodzicielstwa.
Kiedy rodzice pytają się nas, jak moga pomóc dziecku w jego rozwoju, jedynie uniwersalną odpowiedzią jest: „Starajcie się w tym rozwoju nie przeszkadzać. Starajcie się w nim aktywnie uczestniczyć, bardziej w roli współposzukiwaczy granic możliwości dziecka, a nie programu porządkującego jego codzienne funkcjonowanie“.
To ekstremalnie trudne i oczywiście nie oznacza, ze biernie czekamy na coraz to nowe poczynania dziecka.
Na koniec… Wyzwaniem koniecznym, choć trudnym do realizacji i do zniesienia, jest danie dziecku tyle czasu ile potrzebuje ono na obserwację, refleksję, przetwarzanie informacji i odpowiednią do nich reakcję. Plastyczna, natychmiastowa odpowiedź na jego sygnały i oczekiwania, ale też odpowiedź moderowana według jego preferencji, a nie „mądrości“, których naczytaliśmy się w internecie. Stała gotowość do nagłej zmiany naszych planów, przy jednocześnie umiejętnym, opartym na obserwacji biologicznego rytmu dziecka planowaniu kolejnych punktów programu dnia. Neutralna obserwacja, zachłystywanie się zaskakującymi, nowymi umiejętnościami dziecka. Nie zaśmiecanie zmysłów dziecka doświadczeniami i bodźcami dalekimi od zakresu jego zainteresowania, czy gotowości do ich przetwarzania i analizy – telewizja, tłumy osób przewijających sie wokół, wielogodzinne wycieczki po centrach handlowych, specjalne programy edukacyjne, czy nieadekwatne zabawy, które dziecko niby powinno chłonąć, a jakoś na to nie ma ochoty 😊
Słuchanie, obserwacja, gotowość, unikanie nadinterpretowania i narzucania rozwiązań i jeszcze jakieś dwadzieścia stron maszynopisu wielu innych wyzwań…
Ale to chyba Wy wiecie najlepiej😊
Co jest dla maluszka najważniejsze w tym okresie ? Na co rodzice powinni zwrócić szczególną uwagę ?
Od początku, w tym i w każdym okresie rozwoju najważniejsi są rodzice, opiekunowie. Ich czas, cierpliwość, uważność na sygnały dziecka. To generalia… Ale..
Niemowlę w wieku 3 do 6 miesięcy staje się z dnia na dzień poszukiwaczem przygód, badaczem, eksperymentatorem – to kamikadze i naukowiec w jednym.
Do końca 4 tygodnia życia, a potem do około 3 miesiąca trwa bardzo dynamiczny okres adaptacyjny organizmu dziecka. Około 2,5-4 miesiąca (zobaczcie jak wielkie są te granice czasowe…) następuje ważny i znamienny przełom w jego funkcjonowaniu. Z biernego dziecięcia, staje się aktywnym, przemieszczającym się, wierzgającym, przewracającym i czasem już pełzającym (choćby na plecach) badaczem czasu i przestrzeni.
Niemowlę powoli i coraz bardziej zaczyna panować nad swoim ciałem, zaczyna je coraz bardziej precyzyjnie poznawać, zaczyna też aktywnie poznawać otoczenie, któremu do tej pory mogło się tylko przyglądać i analizować oferowane mu doświadczenia.
W okresie 4-6 miesięcy mamy do czynienia z rewolucją w oczekiwaniach dziecka. Już słowo rewolucja, tak trafne w tej sytuacji, sprawia, że większość z nas z tą dynamiką rozwoju sobie nie radzi… Czasem oczekujemy zbyt wiele i zbyt szybko, czasem zbyt mało, a przynajmniej nie jesteśmy na takie zmiany przygotowani.
W ciągu kolejnych kilku, kilkunastu tygodni, do 6 miesiaca życia, młode zaczyna coraz wyżej unosić się na rękach w leżeniu na brzuchu, aktywnie śledzić twarze, przedmioty, ale też próbować je chwytać, badać, przekładać. Próbuje przemieszczać się na plecach, odpychając się na razie nogami i stając niemalże na głowie. Pojawiają sie pierwsze próby obracania się z pleców na brzuch i odwrotnie. Pojawiają się pierwsze próby unoszenia pupy do góry, odpychania rękami od podłoża i tak w kółko naprzemiennie. Niektóre niemowlęta w zapalczywym pędzie unoszenia się ponad poziomy już napinają całe swoje ciało w leżeniu na brzuchu, tak jakby chciały pływać.
Doskonali się motoryka mała – czyli sprawność dłoni i palców.Postęp jaki zachodzi chociażby w tej materii jest „powalający“ 😊 Od wkłądania sobie dłoni i kciuka do buzi, do granic możliwości, przez niezgrabne chwytanie i przekładanie sobie zabawek z dłoni do dłoni, aż po precyzyjne chwytanie drobinek z podłoża, wkłądanie i wyjmowanie jednych kształtów z drugich. Od poznawania przedmiotów głównie przez wkłądanie ich do buzi, po precyzyjne badanie paluszkami pod kontrolą wzroku. Cuda 😊
Niektóre niemowlęta „odpalają“ ten ekspres rozwojowy dopiero około 4 miesiąca, czasem, jeśli cierpiały w pierwszych miesiącach życia z powodu normalnych przypadłości wieku niemowlęcego (refluks, „kolka“, inne), nawet około 5.
W tym właśnie okresie, niemowlę potrzebuje naszej nienarzucającej się asysty – a dokładnie rzecz nazywając, NIEPRZESZKADZANIA 😊
Musimy pogodzić sie z faktem, że to plan genetyczny i niesamowity potencjał rozwojowy dziecka ma być tu kierownikiem zamieszania. My mamy latać wokół „niego“ jak fryga dostarczajac mu (…temu dziecku, procesowi, potencjałowi…, nazwijcie sobie to jak chcecie) zawsze dokładnie tego czego potrzebuje, kiedy i jak.
Zaczynamy od podłoża – maty, nieślizgające się, nieściągające się dywaniki, wykłądziny; organizacja przestrzeni – duże i mniejsze kule, pudełka, zwierzaki, grzechotki, maskotki, poduszki, i te bardziej skomplikowane zabawki.
I tu kolejne zdziwienie i w zasadzie jednozdaniowa odpowiedź na wyżej zadane pytanie…
W tym okresie dziecku jest potrzebne dosłownie WSZYSTKO.. 😊
I to czym bawiło się dopiero co – te 2-3 tygodnie temu, i to co jeszcze przerasta jego możliwości,a już buduje głód poznawania. Dlatego trudno, w przynajmniej w tej materii, precyzyjnie określić gamę zabawek i maskotek. Preferencje mogą zmienić się z dnia na dzień. Możemy opisywać koleje dojrzewania funkcji ręki, kontroli oko-ręka, dojrzewanie motoryki globalnej i od niej zależnej motoryki precyzyjnej – manipulacji…, ale…
Jedna cecha może być dla Was uniwersalnymą wskazówką – gadżety, zabawki,akcesoria, pomoce – wszystko ma być „od sasa do lasa“. Po prostu różne ten, tegi 😊 Po co? Dzięki temu, w czasie rzeczywistym będziemy mogli rozpoznać te, które najbardziej dziecko rajcują.
Czyli…, cecha wspólna zabawek, gadzetów, akcesoriów, które będą lądowały w łapkach dziecka to RÓŻNORODNOŚĆ.
Oczywiście proszę, byście nie wysypywali w pobliżu dziecka góry zabawek. Zacznijcie od rzeczy prostych, butelek (nie szklanych), pudełek, lin, kształtek, piankowych puzzli, dziesiątek serii zwierzaków do gryzienia, łąmania i dewastowania.
W tym okresie niemowlę za wszelką cechę „ciągnie się do góry“. Jedne żądając ciągłego noszenia, inne – przesiadywania w leżaczkach. Wszystko jedno. Trzeba im to zapewnić, ale tylko po to by przez chwilę mogły rozpoznać pole przyszłej eksloracji i zająć się poznawaniem bardziej precyzyjnych detali.
Jak, kiedy, co i gdzie…? To zależy od dziecka i to jest w rodzicielstwie najcudowniejsze
Co według Ciebie nie powinno zabraknąć wśród całej masy rzeczy w tym okresie – co jest absolutnym Evergreenem w tych 3 miesiącach życia ?
Niemowlę w tym okresie staje się człowiekiem „podłogowym“, więc absolutnym evergreenem będą maty i wszystko co pozwoli dziecku eksplorować tę podstawową przestrzeń jego życia, pudełka, zabawki, cokolwiek co sprawi, że przestrzeń wokół dziecka stanie się dla niego arcyciekawa.
Pojawiają się pierwsze zęby, i tu przydają się szczoteczka, nakładka na palec, gryzaki.
Wychodzimy z domu coraz cześciej i na coraz dłużej i coraz to dalej, daltego przyda się sprzęt, który nam pozwoli zapewnić jak największy komfort dziecku w trakcie tych wycieczek i wyjazdów, począwszy od termosów, po nawilżacze, foteliki samochodowe i pledy.
tego sprzętu, który moze się przydać, czy też ułatwić nam życie jest naprawdę wiele. Polecam listę evergreenów 0-12 na www.mamissima.pl😊
W okresie 3- 6 miesięcy dzieci obracają się, ale jeszcze nie czworakują, nie siedzą. Co jest dla nich największym wyzwaniem ?
Po pierwsze, największym wyzwaniem dla niemowląt jest analiza i radzenie sobie z setkami tysięcy bodźców jakich doświadcza tak małe dziecko. Tego jest za dużo, choć może nie tyle „za dużo”, ile zbyt chaotyczne, zbyt trudne i obce dla dziecka, zbyt dorosłe, zbyt dalekie od jego przestrzeni zainteresowania i niemożliwe, by potrafiło coś z tym zrobić. Zwróćmy uwagę, ze większość sytuacji w jakich stawiamy tak niedojrzałe dziecko to sytuacje obserwatora, nie uczestnika zdarzeń. Spacerowanie po centrum handlowym, prócz zmęczenia i chaosu, nie przynosi nic konkretnego i korzystnego dziecku.
Spacer w parku, pozwala na zabawę liśćmi, patykami, zapachami, fakturami, kształtami. Środowisko jest spójne, wzajemnie logiczne, pełne bodźców, które dziecku pozwalają na ich spokojną adaptację. To samo jeśli chodzi o zwierzęta, cokolwiek.
Podam przykład… Kiedyś obserwowałem zajęcia pedagoga z jednym z moich pacjentów. Tematem miały być, upraszczając…, zmysły i percepcja. Wyglądało to tak: kawałek watki umaczano w olejku o zapachu cytrynowym, po czym podtykano pod nos dziecku mówiąc, że to cytryna i pokazując obrazek i nazwę (litery) ilustrujące cytrynę… 😊
A powinno to wyglądać tak: Na oczach dziecka, dając mu wcześniejj cytrynę do ręki, rozkrajamy cytrynę na pół, w tym jedną połówkę na plasterki. Dajemy jedną połówkę do ręki, by mogło porównać smak skórki i smak miąższu,, wygnieść sok, polizać, powąchać, poczuć teksturę i fakturę, sprężystość i konsekwencje zgniatania. Dajemy plasterki, by mogło przebić miąższ paluszkami i poczuć na skórze sok z cytryny. By mogło włożyć cytrynę do buzi i poczuć jej sok na języku, różnicę między gęstością miąższu i twardością skórki. By nad tym wszystkim roznosił się zapach cytryny. Potem możemy część posypać cukrem, polać miodem, włożyć plasterek do wody i dać dziecku to wszystko do posmakowania, wcierania w ubranko, skórę itp.
Moim zdaniem największym wyzwaniem dla niemowląt w naszych czasach (😊) jest fakt, jak bardzo wymagamy od nich niemożliwego, oczekując by z automatu i hasłowo przyjmowały i pojmowały wszelkie pojęcia i zjawiska, na jakich poznanie my poświęcaliśmy długie godziny doświadczania i badania. Jak bardzo sterylnym kordonem je otaczamy, jak bardzo abstrakcyjnymi pojęciami je atakujemy, jak często stawiamy je w sytuacjach, z którymi my sobie nie radzimy, co dopiero dziecko.
Zapominamy, że dziecko, by pojąć jakieś pojęcie, zjawisko, przedmiot, zdarzenie, musi je poznać dogłębnie całym sobą, wszystkimi swymi zmysłami, organoleptycznie. Nawet jeśli po tym procesie poznawania musimy sprzątać do rana.
Te abstrakcyjne, sterylne, nielogiczne warunki rozwoju, dalekie od naturalnych warunków „wybuchania” ich potencjału rozwojowego – to jest największe wyzwanie dla inteligencji i możliwości dziecka.
Nie dziwmy się zatem, jeśli w wieku półtora roku doskonale obsługują smartfony i tablety, ale nie rozumieją, że pieniędzy nie zarabia się w ścianie, a rosołu nie gotuje się z proszku w papierku, tylko z warzyw i wywaru jaki chcecie, że pies gryzie i się ślini, a kokoszka nie ma żadnych możliwości, by uwarzyć jakąkolwiek kaszkę. Kiedyś może być im trudno zrozumieć, że jeśli do kogoś wystrzelą lub wypadną samochodem na pobocze, to nie da się tego skasować i wykorzystać kolejną próbę. Trochę smutne zakończenie tego wątku… To może coś bardziej pozytywnego 😊
Największym wyzwaniem dla niemowląt w tym wieku, i w każdym innym jest próba zrozumienia własnych rodziców.
I jeśli już mielibyśmy w tym temacie coś kwantyfikować, dużo większym wyzwaniem jest zrozumienie własnego dziecka, niż zrozumienie własnego rodzica.
W jednej ze zwrotek, jednej z moich ulubionych piosenek Stromae – „Papaoutai”, jest supertekst…: „…Wszyscy wiedzą jak się robi dzieci, nikt nie wie jak się robi tatę…”
Pozwólcie więc, że Wam samym pozostawię zadanie narodzin, doskonalenia i pielęgnowania tej najcudowniejszej roli w naszym życiu 😊
Twoje super wskazówki dotyczące : snu maluszka, wprowadzania pierwszych pokarmów, ząbkowania, pierwszego siadania – w tym okresie dzieje się tyle nowych rzeczy – czy można się do nich w ogóle jakoś przygotować ?
Każdy, kto zmierzył się choć raz z nie do opanowania bogactwem umysłu, pomysłów, aktywności niemowlęcia wie, że zachowanie rozsądku, spokoju, cierpliwości, umiaru, rozwagi i tzw. „złotego środka” jest co najmniej karkołomne, ale przecież możliwe. Korzyści z dążenia do takiej równowagi między tym co chcielibyśmy, i tym co możemy, i tym co warto lub nie są niewymierne. Warto przynajmniej się postarać…
Taki rozsądek i logiczne myślenie przydaje się w każdej przestrzeni dojrzewania i rozwoju dziecka.
Jeśli mówimy o jedzeniu i np. rozszerzaniu diety, warto przemyśleć fakt, że natura i ewolucja po coś wymyśliła żucie, gryzienie i miażdżenie pokarmu w buzi. To nie tylko ułatwienie połykania. To również proces przygotowania układu pokarmowego do trawienia. To również procesy kształtowania twarzoczaszki, a przede wszystkim funkcji żuchwy i kształtu wałów dziąsłowych.
Podawanie papek i potężnie rozdrobnionych produktów należałoby potraktować jak inicjację, a nie wydłużony okres przygotowania do jedzenia autonomicznego. Chwila, i koniec. Jak najszybciej, ale zgodnie z regułami, wprowadzamy coraz to bardziej zwarte i o większych gabarytach produkty. Przypomnijcie sobie też, co dla wielu jest taką etykietą wizyt u babci, czy na wsi, czy domu w przeddzień kolejnych świąt… Może zapachy? I Smaki? Podstawą kształtowania nawyków żywieniowych jest nie tylko skąd pożywienia, ale też ceremonia przygotowywania posiłków i samego procesu jedzenia – kultura jedzenia i żywienia…
Dlatego porzućcie pomysły na żywienie niemowlęcia bez orgii zapachów i bez ceremoniału.
O tym już pisałem nie raz, ale jeśli sobie chcecie przypomnieć polecam serię „Mamo, Tato co Ty na to?” www.mamotatocotynato.pl
A teraz, zdobywanie kolejnych umiejętności ruchowych, np. siadanie, wstawanie, itp. Najlepiej dzieciaki kształtują swoje jakościowe parametry tych umiejętności kiedy same je inicjują i same doskonalą, dzięki… naszej pomocy…, ale!
Ta pomoc nie może polegać na tym, że My je sadzamy w rogu kanapy, czy obkładamy poduszkami, bo tak trzeba, bo już ten wiek, itp. Umiejętność siadania, w takim widocznym z siedzeniem związku, niemowlę kształtuje między 5 i 8 miesiącem życia. Samo siadanie, czy czworakowanie pojawia się między 6 i 9, czasem 10 miesiącem. Podobne „okienka rozwojowe” dotyczą obrotów z pleców na brzuch i odwrotnie, zabaw kolejnymi zabawkami, itp.
Dlatego, naszym zadaniem nie jest wymuszanie na dziecku rozpoczęcia realizacji jakiejś funkcji, tylko stworzenie optymalnych warunków, by samo mogło, chciało je realizować. Jakie warunki? Wszelakie 😊 podłoże, ubranie, odpowiednia higiena emocjonalna, żywienie… Higiena zasypiania i snu – czyli np. nie dopuszczamy, by niemowlę zasypiało z mechanizmu obronnego, rozhisteryzowane, płaczące i cierpiące, unieruchomione, skrępowane i zagłuszone szumami. Wiem, że trudniej jest wypracować odpowiednie warunki do zasypiania, ale trzeba i co lepsze można – istnieje na to wiele sposobów.
Czy można się do tego przygotować? Przygotowywać, na każdym kroku, każdego dnia, miesiąca i roku – tak. Przygotować definitywnie – to się jeszcze chyba nikomu nie udało.
Niemowlę i większe dziecko są tak dynamicznym układem zdarzeń i procesów, że jedyne co można robić to starać się poznawać jego świat, wszelkie uwarunkowania jakie na jego rozwój i życie mogą wpływać, ale uzbroić się przy okazji w umiejętność porzucenia w jednej chwili wszystkiego co przeczytaliśmy i reakcji zgodnie z intuicją, instynktem i wiedzą wynikającą z dokładnej obserwacji dziecka, ale jego oczami, nie naszymi 😊
W medycynie mawia się, że profesjonalne kompetencje i umiejętności, a przez to trafność i skuteczność naszych działań, to jest to wszystko co w nas pozostaje, kiedy w jednej chwili zapomnimy o regułach jakich się nauczyliśmy.
W medycynie nie jestem pewien… 😊
W przypadku rodzicielstwa tak chyba właśnie jest 😊
Największe błędy rodzicielskie w tym okresie to ?
Nie ma błędów 😊 są rodziców poszukiwania, pomyłki, zagubienie, uleganie wpływowi innych osób, publikacji, przekazów ludowych i wszechogarniający niepokój i lęk o własne dziecko. Trudno w obliczu najważniejszej istoty w naszym życiu zachować zimną krew i rozsądek…
Teraz będzie i śmieszno i straszno. Skoro mamy cokolwiek z postepowania rodziców nazywać błędem, takim błędem najważniejszym jest przesadzanie w jedną lub w drugą stronę.
Proponuję, nie za dużo, nie za mało… Nie trenujmy naszych dzieci i nie ignorujmy ich potrzeb. Ten pierwszy rok, dwa, trzy lata – to najważniejsza inwestycja w nie same. Inwestycja, której najważniejszym kapitałem są emocje, pozytywne, szczere, czyste relacje. Jasne intencje, szlachetne deklaracje, gotowość i uważność na potrzeby i komunikaty, ale też równie jasne i proste przedstawianie dziecku siebie samego.
Nie wyobrażacie sobie, jaką moc i korzyści dla rozwoju małego dziecka ofiaruje rodzic, który szczerze i łagodnie opowiada o sobie, pokazuje swoje ograniczenia i potrzeby. Oczywiście, kiedy dziecko nam na to pozwoli 😊
Pokazuje i opowiada, nie narzuca.
Błędem jest „wychowywanie” dziecka od początku. Podobno, dziecko ma jeść co 3 h, zasypiać miedzy 19:00 i 20:00, kiwać główką Babci na dobranoc, robić „kosi łapki” i „kokoszka kaszkę ważyła” (fuj!), łaskawie czekać, aż poradzimy sobie ze zmianą pieluchy (wolę takie dzieciaki, które nie mają na to czasu 😊 ). Jeść, kiedy my tak zarządzimy, spać podobnie, kichać, śpiewać, tańczyć i recytować na zawołanie… Nie budzić się w nocy, pięknie radośnie wstawać rano, zjadać każdą potrawę (ze smakiem) jaką znajdą na talerzu, spać w osobnym pokoiku i nie budzić rodziców w nocy. Mrzonki…
Specjaliści, już same próby takiego podejścia, nazywają trenowaniem, i boję się, że nie tylko umysłu i ciała dziecka, ale również naszego, własnego. Przykro mi, jeśli komuś nie spodoba się takie określenie.
Rozwiązaniem dobrym – karkołomnym, ale jedynie słusznym jest opowiadanie o świecie i tego świata pokazywanie. I danie czasu dziecku, by poznawało go optymalnie autonomicznie. Bez pośpiechu, narzucania, bez naszych spaczonych o świecie uwag, lęków, bez uprzedzeń.
Czy to się da? Da się 😊
Najważniejszym osiągnięciem w pediatrii ostatnich lat było wprowadzenie do języka medycznego, psychologicznego i pedagogicznego takich pojęć jak: dostrajanie się do dziecka, szacunek dla jego potrzeb, rytmu biologicznego, przestrzeń zainteresowań, uważność na jego sygnały, ciągła gotowość do relacji i współpoznawania, procesy adaptacyjne, auto- i samoregulacja, na koniec najważniejsze – waga pełnej, aktywnej obecności rodzica w procesie poznawania świata i siebie samego.
Zdaję sobie sprawę, że to co wyżej napisałem to takie pląsanie we mgle, ale – i tu dochodzimy do istoty odpowiedzi na to przedziwne dla mnie pytanie…
Jeśli już mamy coś nazywać „błędem rodzicielskim” to właśnie brak gotowości do „pląsania we mgle” 😊 i determinacja, by wszystko uporządkować i zdefiniować.
Naprawdę cudownie jest odpuścić sobie i być – dosłownie – normalnym rodzicem. Nie „świadomym”, nie jakimś innym, tylko – po prostu, rodzicem 😊
Na co należy zwrócić uwagę pod kątem fizjoterapeutycznym? Co powinno zaniepokoić rodziców?
To jest pytanie, które wywraca mnie na stronę podszewki 😊 Jest problem…
Jestem raczej zwolennikiem pozostawienia zadania rozpoznawania nieprawidłowości specjalistom, a nie rodzicom. Z kilku powodów.
Po pierwsze, rodzice atakowani są, przy co drugim internetowym wpisie, informacjami, na co mają zwrócić uwagę, co powinno ich niepokoić w rozwoju dziecka. Ale… Moim skromnym zdaniem, każde „coś nie tak…”, jest przez rodziców wychwytywane w mig. I w mig, przetwarzają to w lawinę lęków. Nie wyobrażam sobie, żeby przy standardowym poziomie uważności na dziecko i jego potrzeby i możliwości, rodzice przeoczyli coś niepokojącego. A jeśli już, zawsze na posterunku jest rodzina… 😊
Z doświadczenia… Jesteśmy raczej świadkiem nadinterpretowania i nadrozpoznawalności, niż ignorowania i „lekce sobie ważenia” niepokojących objawów.
Zastanówmy się…: gorączka, zaburzenia jedzenia, brak łaknienia, kaszel, chrypka, trudności w pielęgnacji i opiece, zakłócenia snu, niewyjaśniony niepokój, drażliwość, setki innych rzeczy – po prostu nas niepokoją i dobrze mieć w zanadrzu możliwość skonsultowania tego z lekarzem. Jeśli to trwa chwilę, przechodzi – ok. Jeśli trwa dłużej – musimy to z lekarzem skonsultować.
Jeśli nasze dziecko nie obraca się z pleców na brzuch i odwrotnie, nie siada, nie czworakuje, wtedy kiedy zaczynają to robić inne dzieci, ale… wszystkie inne czynniki rozwoju są prawidłowe i ciągle jeszcze nie dotykamy górnej granicy, albo choćby średniego wieku kiedy niemowlęta takie umiejętności zdobywają – nie ma powodu do niepokoju.
Jeśli niepokoje opisane powyżej są przejściowe, czasem występują, czasem nie – to oznacza, że nie ma się czym niepokoić i raczej zająłbym się analizą najczęściej powtarzających się czynników, które do takich zachowań, sytuacji prowadzą. Bo to oznacza, że to nie w dziecku należy szukać problemu, tylko w otoczeniu i uwarunkowaniach środowiskowych – osoby, relacje, inne uwarunkowania…
Jeśli to nas zaczyna niepokoić, albo ktoś z otoczenia usilnie nam na to zwraca uwagę, warto i należy te niepokoje skonsultować z lekarzem, ale nie po to, by znaleźć jakąś nieprawidłowość, tylko by dowiedzieć się jak powinniśmy zmienić otoczenie, by ułatwić dziecku odpowiednią adaptację do coraz to nowych wyzwań, jakie to otoczenie przed nim stawia.
To zazwyczaj jest jednym z „grzechów” zarówno tych, którzy mają zakłócenia rozpoznawać, jak i tych, którzy dzieckiem się opiekują. Nadrozpoznawalność zakłóceń rozwojowych i problemów adaptacyjnych dziecka.
Pozwolicie że powtórzę…, najczęściej…, powodem dziwnych zachowań, czy sposobów funkcjonowania niemowląt i małych dzieci nie są problemy wynikające z nich samych, tylko z warunków rozwoju i charakterystyki, cech otoczenia, nieadekwatnych do ich możliwości wymagań, bądź ograniczeń.
Pomijam w tym oczywiście marginalną grupę rzeczywistych zaburzeń rozwojowych wynikających z poważnych chorób, czy zespołów chorobowych. Naprawdę marginalną.
Wiem…, trudną do zniesienia jest prawdą, że to bardziej otoczenie jest źródłem zaburzeń, niż samo dziecko. A prawda to oczywista i czas, by zacząć poważnie zastanawiać się nad tym, na ile nasze własne, dalekie od fizjologicznie poprawnych, sposoby funkcjonowania, wpływają na możliwości i ograniczenia u naszych dzieci
Nieprawidłowości w rozwoju mają charakter ciągły, występują cały czas, niezależnie od tego czy to jest święto, noc, dzień, kolejny dzień tygodnia, czy jesteśmy w domu, czy na wyjeździe.
Pamiętajmy o tym, zanim zaczniemy i w dziecku i w nas rozwijać pożywkę dla lęków i nieskończonego poszukiwania jakichkolwiek nieprawidłowości.
Pamiętajmy też, że rodzice nie są specjalistami chorób wszelkich, i z konieczności, przy interpretowaniu rozwoju swego dziecka, korzystają z galopady nieprawdziwych, mitycznych i dziwnych opowieści i „prawd ludowych”, które można znaleźć np. w internecie. Tysiące teorii, tysiące pomysłów, wśród których, tak jak w każdym tego typu przekazie, można odnaleźć jakieś okruchy prawdy. Tyle, że poskładane to jest w koszmarny, co najmniej daleki od tej prawdy sposób.
Poszukujmy w dzieciach dobrego, nawet jeśli jest to dalekie od naszych norm i przyzwyczajeń. Ma być dalekie, ma być zaskakujące, ma być nas niepokojące. To my (przepraszam Was za to co napiszę) jesteśmy „odmieńcami”. To dziecko, czy tego chcemy czy nie, jest bliższe naturalnym, biologicznym zasadom i podstawom funkcjonowania, i to ich – dzieci sposoby, strategie i procesy poznawania, adaptacji, reakcje i zachowania są bardziej naturalne i „czyste” niż nasze.
Jeśli już gdzieś należałoby poszukiwać nieprawidłowości – to w lustrze, nie w dziecku.
GRYZAKI
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Iście szatańskim pomysłem było połączenie „szczoteczki” do pierwszych ząbków i dziąseł z gryzakiem. Na dodatek takim, który łatwo chwycić w małe paluszki, oburącz i jednorącz. Jeśli jeszcze, będziemy pamiętali o oczywistych oczywistościach – tu np., o tym, że każde dziecko będzie chciało coś takiego wepchnąć sobie do krtani, to rośnie uznanie dla producenta tak prostego akcesorium. Tego nie da się wepchnąć do krtani, a nawet płycej! To coś, bo banan nie przechodzi mi przez pióro – jest nieprzyzwoicie dobrze wymyślonym i zrobionym evergreenem dla niemowląt w tym wieku.
Nie ryzykowałbym, na miejscu dystrybutora umieszczania treści o „rozwijaniu nawyków higienicznych”. Czasem po prostu warto ulec czarowi instynktu i prostych biologicznych potrzeb 😊 i nie dopisywać do tego teorii. Ale pomysł i wykonanie 10 na 10
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Taaaaaak! Tak! Tak!
Nie chciałbym, byście mnie o cokolwiek posądzali, ale sam chetnie wgryzłbym się w te gryzaki zabawki 😊
Szczerze? To jedne z najbardziej udanych, tego typu akcesoriów dla niemowląt jakie od dawna widziałem. Jakie, wspólnie z dzieciakami z gabinetu Całkiem Fajnych Terapeutów w Całkiem Fajnym Miejscu, testowaliśmy. To znaczy dzieciaki testowały, a my się z zazdrością wpatrywaliśmy 😊
Trudno znaleźć bardziej miły w dotyku, plastyczny, jednocześnie miękki i sprężysty, w końcu „chwytliwy“, materiał. A same formy i pomysł na figury i kształt każdego z elementów serii Mombella – strzał w dziesiątkę. Dzieciaki kupiły, My też 😊
Nie będę omawiał każdej z tych propozycji z osobna. Wszystkim dajemy najwyższą ocenę, bo kazdy z nich wciąga i niemowlęta (w wiadomym celu) i te nieco większe dzieci – roczne, dwulatki do zabawy. Brawo!
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Zawsze fascynowało mnie to, co niemowlęta widzą w linkach, chusteczkach, szmatkach, drewnianych kółkach, naszyjnikach, frędzlach, metkach, itp. Tę fascynację (zaraz po chwili zniecierpliwienia) poznała każda mama, której niemowlę próbowało oderwać (wraz z uchem) kolczyki lub zerwać z klatki naszyjnik 😊 Uwielbiam prostotę, jak dziecko…, więc gdybym miał taki gryzak w zasięgu ręki nie oderwałbym od niego swoich zębów, …przepraszam – wałów dziąsłowych 😊
Pomysł prosty „jak drut”, łatwo mieści się w łapkach, nie nudzi się, bo można poprzewalać to na wszelkie możliwe sposoby. Każdego dnia można w tym kształcie odnaleźć coś nowego. Drewniane, małe cudo 😊 – inne gryzaki BIM BLI znajdziecie TUTAJ
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Często, niektóre akcesoria dla niemowląt pięknie wyglądają – i my to doceniamy, tyle że dla dziecka nie ma to żadnego znaczenia.
Tutaj mamy superfunkcjonalność, wygodę i przemyślane kształty. Projektować te gryzaki musiał ktoś, kto ma dzieci / dziecko i wie jak to smakuje i jak niemowlęta układają łapki, jak chwytają, jak układają zabawkę / gryzak do buzi. Mamy więc rewelacyjny sprzęt dla niemowląt. A dla dorosłych jest i fajny design i wygoda w użytkowaniu. Drewno ma swoją magię i moc. A tu mamy do tego drewno klonowe. To gatunek o średniej twardości, ale o gładkiej, równomiernej strukturze, łatwo nasiąka wilgocią (hmm, w końcu to gryzak) i uwaga…! Odporne jest na działanie kwasów, i stąd bierze się kolejna zaleta tego pomysłu. Nie wiem, czy decyzja o użyciu klonowego drewna była celowa… Nieważne, trafione w punkt
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Drewno uwielbiam, tyle że czasami dziąsła są tak podrażnione, ze to zbyt twardy dla nich „orzech do zgryzienia”. Dlatego, zawsze w zanadrzu, warto mieć coś bardziej sprężystego, miękkiego plastycznego. Kaczkę uwielbiam, głównie na talerzu w sosie malinowym z pieprzem, ale i tu pasuje jak ulał. I nie chodzi o kształtowanie odpowiednich nawyków żywieniowych 😊
Ssanie nie odżywcze, gryzienie, memłanie, żucie, wygniatanie – to wszystko są aktywności, które mają fundamentalny wpływ na komfort dziecka, jakość – nie tylko jedzenia, ale też rozwoju wałów dziąsłowych, a później zgryzu, mechanizmów obronnych w buzi, przygotowania do pochłaniania większych kawałków pokarmu, szeregu innych precyzyjnych funkcji w strefie ustno-twarzowej.
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Każdy, czyje dziecko przechodziło przez okres ząbkowania, wie, jak karkołomnym zadaniem, jest dobranie odpowiedniego gryzaka dla dziecka. Oczywistym i dobrym pomysłem jest chłodzenie takiego gryzaka. A jeśli na dodatek część schłodzona jest sprężysta, plastyczna, nie twarda, to taki sprzęt ma szansę stać się przebojem w buzi każdego niemowlęcia.
MATY
Mata edukacyjna, amerykańskiej marki Skip*Hop, kolorowy warzywniak pełen owoców, warzyw i innych atrakcji doskonale stymuluje dziecięce zmysły na wielu etapach rozwoju. Przepełniona mnóstwem tekstur i dźwięków, zachęca dzieci do nieustannego odkrywania i zachwycania się jej różnorodnością. Miękka mata ozdobiona jest kolorowymi grafikami i cyferkami. Dzięki zamykanym bocznym krawędziom, na których znajdują się skupiające uwagę dziecka elementy oraz poduszce Tummy Time w kształcie arbuza, mata staje się doskonałym miejscem do zabawy w czasie leżenia na brzuszku. Wyposażona jest w 5 wiszących zabawek: grzechotkę-awokado, piszczałkę-buraka, muzycznego królika z gryzakiem, marchewkę z kolorowymi wstążkami oraz pluszowego pomidora, którymi dziecko może bawić się również na siedząco, a potem zabrać je ze sobą na spacer. Kiedy maluch wyrośnie z zabawy na macie, jej pałąk posłuży jako miarka wzrostu.
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Jeśli już mamy jakieś maty „edukacyjne” kupować, to ta seria mat jest naprawdę bardzo udana. Przede wszystkim chodzi o jakość i ciekawe wzory, tematykę, kolory, wagę i przemyślany kształt.
Trochę mi przeszkadza lekko ściągający się materiał, na którym leży dziecko. Ale to już bardziej ze względu na moją optykę fizjoterapeuty. Po prostu na ściągającym się – na szczęście tutaj symbolicznie – podłożu mniej precyzyjnie kształtujemy jakość naszych funkcji ruchowych. Skala takiego utrudnienia jest tu jednak niewielka. Konstrukcja „mat edukacyjnych” nie zmienia się od lat, czasem pomaga w opiece nad dzieckiem, a czasem wręcz odwrotnie. Tutaj, jak w przypadku każdego podobnego sprzętu, bardziej dopatrujemy się innego rodzaju zalet i/lub ograniczeń. Chodzi o wysokość pałąków i wyciąganie do wiszących zabawek rąk. W przypadku tej maty „edukacyjnej” wszystko wydaje się w punkt dopieszczone. Do tego estetyczne i dobrze wykonane elementy, ciekawy design, świetne materiały.
Gorąca prośba jednak, maty edukacyjne są tylko elementem w nawale sprzętu i akcesoriów jakie dziecku proponujemy. Warto nie traktować maty jak „karnego jeżyka” i jedynego miejsca, gdzie ma przebywać niemowlę do czasu, kiedy samo będzie wybierało sobie przestrzeń swojej zabawy. W ten sposób mata przyda się jeszcze przez długie miesiące, nawet kiedy dzieciak będzie już chodził i np. będzie chciał pobawić się z nami w uprawę ekologicznych warzyw lub wirtualnie coś ugotować. Mata na długie miesiące 😊
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Juppiii! Przydatna w zasadzie wszędzie, estetyczna, łątwa w użytkowaniu, milusia w dotyku, lekka, przyczepna, można ją wziąć ze sobą wszędzie – od strychu po ogród… Cóż więcej oczekiwać?! Taki produkt zawsze się przydaje i ciągle tego brakuje pod ręką… Biorę 😊
Proponowałbym jednak zmienić część fotek promujacych tę matę. Wybaczcie…, to nawyk terapeuty.
Terapeuci dziecięcy mianowicie namawiają wszystkich rodziców, by od momentu kiedy niemowlę zaczyna się obracać, przesuwać, pełzać, całą powierzchnię podłogi w domu, wyłożyć matami, czymś, na czym przemieszczające sie dziecko nie będzie się ślizgało.
To po to, by wszelkie jego próby przemieszczania się i obrotów, łącznie z windowaniem się do pozycji czworaczej były udane i poprawne jakościowo.
Ale przecież, nawet jeśli będziecie mieli wszędzie porozkłądane maty – taka supermata będzie jak znalazł 😊
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Jedzenie dłońmi, pierwsze próby używania dziecięcych sztućców – to zawsze kończy się usmarowaniem wszystkiego dookoła, i dziecka, i stołu, i podłogi. Tak jest i nie warto z tym walczyć. Ten etap w przygodzie z samodzielnym jedzeniem jest jednym z najważniejszych etapów kształtowania i umiejętności jedzenia i zdolności precyzyjnej manipulacji i sposobów poznawania świata, przedmiotów i swoich możliwości i preferencji. Nie warto dziecku tego zabraniać, a raczej spokojnie i nieśpiesznie likwidować „szkody” stąd wynikające 😊
Są jednak momenty, miejsca, gdzie taki śliniak przyda się jak mało co, tym bardziej, ze jest i wygodny i zwijany i… cudownie łatwy do czyszczenia, co – jak wiedzą wszyscy rodzice, jest atutem nie do pogardzenia 😊 Inne rzeczy OXO znajdziecie TUTAJ
Butelka SZKLANA Natursutten
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Natursutten urzekł mnie swoimi modelami kauczukowych smoczków gryzaczków/uspokajaczy. Szczególnie tych z prostą, nieprofilowaną częścią, którą niemowlę ssie. Kiedy bierze się do ręki butelkę, natychmiast orientujemy się jakiego rodzaju filozofia przyświeca produktom tej firmy. To prostota rozwiązań i dbałość o środowisko i estetyka. Butelki są szklane, wygodne, ergonomiczne, łatwe do czyszczenia (duża średnica otworu), łatwa do odczytania podziałka. Niby trudno wymyśleć coś nowego w segmencie butelki do karmienia niemowląt. Tutaj firma na szczęście nic nie kombinowała, tylko zrobiła naprawdę dobrą butelkę, z dobrego materiału – i to wystarczy. By chcieć z niej skorzystać.
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Chcemy coraz częściej „uciekać” z domu, przemieszczać się z dzieckiem, pokazywać mu świat, albo samemu urwać się z domu, ale z dzieckiem 😊 Pomysłów, które pozwalają utrzymać ciepło pokarmu, który przygotowujemy w domu na czas spaceru jest wiele. I jak zwykle najlepszym jest ten najprostszy. Tutaj taki najprostszy system jest zastosowany. Zachowuje ciepło płynów przez długi czas, a to pozwala oszczędzić nieco miejsca w torbie. Do tego każde kilka deko mniej w torbie jest na wagę złota. Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość zmiany nakrętek / końcówek stosowanych w różnym wieku dziecka, a już przebojem można nazwać możliwość zastosowania różnych smoczków, różnych producentów do tej jednej butelki. Cecha warta uwagi i docenienia 😊
Inne rzeczy marki PURA znajdziecie TUTAJ
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Teoretycznie facet ma niewiele do gadania jeśli chodzi o ułatwienia w przygotowywaniu posiłków dla niemowlęcia i większego dziecka. Teoretycznie… Proszę bardzo, jeśli chcecie…
O zaletach tego sprzętu nie ma co pisać, są oczywiste. Jest jednak jeden aspekt, na który ja przynajmniej zwracam uwagę.
To urządzenie wielofunkcyjne, ale też podręczne. Niewielkie gabaryty ułatwiają i obsługę, i samo przygotowanie posiłków, i czyszczenie. Małe gabaryty czynią ten sprzęt po prostu wygodnym w użyciu. A jeśli chcemy zachęcić do bawienia się „gotowaniem” dzieciaki – z Babycook możemy to robić i wygodnie i bezpiecznie. A zaproszenie dzieciaków do wspólnego gotowania jest jedną z najlepszych strategii zapewnienia im odpowiedniego profilu żywieniowego.
Expresso do mleka francuskiej firmy Beaba, pozwoli , w bardzo krótkim czasie przygotować posiłek dla Twojego dziecka.Może pełnić funkcję podgrzewacza do słoiczków i butelek który w łatwy sposób można odłączyć i zabrać go wszędzie tam, gdzie będzie potrzebny. Bib’Expresso z tyłu posiada pojemnik na 3 butelki. Pełni on następujące role: – sterylizator (do mikrofalówki), – pojemnik na butelki.
Wysoka precyzja czasomierza gwarantuje odpowiednią temperaturę 37 stopni C.
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Zupełnie niezła alternatywa dla podgrzewania butelek w garnuszku na palniku. Na szczęście zalety tego sprzętu nie ograniczają się tylko do takiej roli 😊 Sprawdźcie sami…
Zabawka do raczkowania pszczółka SKIP HOP
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Pszczoła skip-hop… No i klops… 😊 Szczerze? To przebój naszego gabinetu 2017r., co ma swoje dobre i złe strony… Zaraz wytłumaczę.
Ciekawy pomysł, świetne wykonanie, zaskakujące tryby pracy, tory ruchu, setki zalet.
Jeśli miałbym jednym, dwoma słowami opisać reakcji dzieci na tę zabawkę, byłyby to: zaskoczenie i fascynacja 😊
Dzieciaki tę pszczołę uwielbiają i ciągle dopominają się jej włączania. Gonią ją, zdejmują z podstawy, wkładają z powrotem, zmieniają tryby ruchu (dosyć łatwy i intuicyjny system zmiany) – wydaje się, że mogłyby to robić bez końca.
Spokojnie mógłbym napisać, że wśród zabawek mobilnych dostępnych w naszym gabinecie – to pierwsza nagroda dzieciaków za 2017r.
Jeden problem – jeśli chodzi od dzieci… Brak czasu na inne zabawki i rodziców. Drugi problem – jeśli chodzi o dorosłych, świetne zasilanie – mam wrażenie, że nie jesteśmy w stanie wyczerpać baterii 😊
A na poważnie… Pszczółka spełnia w 100% podstawowe swoje zadanie – zachęcenie niemowląt od przemieszczania się i manipulowania zabawką, badaniem różnych, zaskakujących trybów ruchu i „reakcji“. W wielu przypadkach, dawno nie widziałem takiego poziomu zainteresowania u dzieci, jak w przypadku zabawy właśnie tą pszczółką.
Sama zabawka czworakowania nie nauczy, ale żądzę przemieszczania się na pewno wywoła 😊
Zabawki SIGIKID – lisek, nietoperz
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Cała seria zwierzaków, potworów, bestii Sigikid jest kosmiczna 😊 Naprawdę. Gdybym miał ze trzy lata mniej, bawiłbym się tym od rana do wieczora. Jest tu wszystko: różnorodność,kolory, estetyka, harmonia, miękkość, wszystko czego potrzeba małym tygryskom, sorry – liskom…
Wady 😊: Jeśli kupicie jedną z tych maskotek, będziecie chcieli mieć wszystkie 😊 Wada kolejna: Nie wypada bawić się nimi dorosłym ☹ buuuuuu….
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Dawno nie widziałem tak udanej, a jednocześnie tak prostej zabawki dla dzieci. To coś z półki kulktowej Sofie.
Prosty pomysł, świetna grafika, miły i ciekawy materiał, mnóstwo możliwości, aż dziwne, że to tylko kawałek materiału. Wiele możliwości układania, rozrywania, targania, i wszystkiego tego, co lubią tygrysy 😊
Jest tak prosta i urocza, i tak ciekawa, że na pewno, musiał to zaprojektować ktoś, kto na dzieciach „zjadł zęby“ 😊 A przy okazji świetnie się bawił…
MAKI MON AMI (Pościel M z Misiem Davidem I poduszka do przytulania Miś David ).
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Noworodek, niemowlę, małe dziecko – jest niesłychanie uważnym i krytycznym recenzentem. Nawet jeśli nie od razu da nam znać, że coś mu odpowiada lub nie.
Na zdjęciu pościel i poduszka do przytulania MIŚ DAWID oraz otulacz Maki Mon Ami – Pure Double Gauze Otulacz 120×120 Myszaty
A na co zwraca największą uwagę? Na poczucie bezpieczeństwa, ciepło, bliskość, komfort i jakość. Te uniwersalne otulaczo-pieluszki takie wymagania spełniają 😊
Lubicie spać? Lubicie spać na fajnym materacu, wtuleni w milutką, miękką, lekką pościel – taką że chce się głaskać i tulić?
Teoretycznie to szczegół, ale samo niemowlę szybko Was upewni, jak bardzo ważny dla codziennego komfortu, higieny emocjonalnej, higieny snu jest ten „szczegół“ 😊
KREM BENTLEY Organic na przeziębienia
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Termofory przydają się w każdym wieku. Kiedy kupujemy Termofor Lullalove warto sprowadzić do domu również babcię 😊 Będzie jak znalazł dla wszystkich 😊 Urocza zabawka, która czasem może przydać się również do innych, niż rozrywkowe celów. Jeśli już miałbym wybierać maść rozgrzewającą i ten termofor, wybrałbym termofor. Sam design jest tak trafiony w punkt, jeśli chodzi o potrzeby niemowlęcia, że zaczynam się zastanawiać, czy dziecko mając ułożony tak termofor na brzuszku, zaśnie…, czy nie…
Musimy zachować nadzieję 😊
Jeśli chodzi o teorię – czarno, czerwono, biało, nie do końca to zgodne z rzeczywistością twierdzenie. Dla niemowląt „lepsze” są wyraźne kolory, kontrasty, wyraźne obrysy postaci lub odcinające się plamy. Ale mogą to być wszystkie kolory podstawowe. Ważne, by z początku zachować zasadę zachowania kontrastów i wielości kształtów. Nie zapominajmy też, że podstawowego parametru widzenia obuocznego – percepcji głębi i odległości nie da się doskonalić przy wykorzystaniu jednej, nawet tak udanej zabawki, termofora. Do tego potrzebne jest kilka obiektów umieszczonych w różnych odległościach od oczu dziecka. Dlatego warto się zastanowić, czy nie przydałoby się coś więcej niż ułożony na brzuszku termofor. Drugi możemy podwiesić pod sufitem 😊
Smoczek Naturrsuten + PacyPixie ( przytulanka do smoczka )
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Ssanie nieodżywcze…, pisałem już o tym wielokroć, jest tak samo potrzebne niemowlęciu jak ssanie odżywcze. Wiem, że to ryzykowna teza, ale bez trudu da się ją obronić. Oczywiście, nieliczne niemowlęta nie mają zamiaru brać do ust żadnego uspokajacza / gryzaczka…, i dobrze. Ale większość niemowląt z ssania, gryzienia, memłania, wyciskania korzysta w celu samouspokojenia się, samoregulacji. I to należy im zapewnić. Z drugiej strony wiemy, w jakim stopniu jakość używanych do tego sprzętów potrafi wpłynąć na umiejętności jedzenia, dojrzewanie wałów dziąsłowych i kolejne, wynikające stąd procesy.
Ssanie smoczka potrafi uspokoić, co poza samym tuleniem jest jedną z podstawowych technik samoregulacji. Ssanie smoczka wpływa na regulację aktywności ośrodków oddechowych, kwestie trawienia, regulacji funkcji połykania i pracy zwieracza dolnego przełyku, szereg innych procesów.
Jak sama nazwa wskazuje – uspokajacz, smoczek taki ma służyć tylko w określonym celu, a nie do „zapychania” buzi dziecku. Nie wolno go nadużywać, ale też nie ma sensu na nim „wieszać psów”. To sprzęt potrzebny.
Dlatego jakość takiego sprzętu odgrywa ogromną rolę. I w tym przypadku jakość mamy znakomitą. Kształt, sprężystość, jakość – to wszystko są zalety smoczków Natursutten. Jeśli mogę coś sugerować, wolałbym, byście – niezależnie od nazwy i opisów okraszających smoczki kolejnymi zaletami – wybrali te wersje z prostą, nie profilowaną częścią, którą dziecko ssie 😊 To, w dużej mierze, gwarancja, że dzieciak będzie dobrze organizował pracę języka i wałów dziąsłowych (żuchwy) na takim smoczku i przyczynek do tego, że się do niego nie przyzwyczai zbyt 😊
Brushies – szczoteczka na palec
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Higiena jamy ustnej – to hasło, jedno z najważniejszych w opiece i pielęgnacji dziecka, i wystarczający powód, by z propozycji takich nakładem na palce skorzystać. Tym bardziej, że są wygodne i skuteczne. Kolory i detale kształtu, to już kwestia gustu. Ważne, ze materiał jest miły w dotyku, nie ma drażniących elementów, a czyszczenie jamy ustnej i dziąseł jest skuteczne. To niezbędny punkt na liście zakupów każdego rodzica, nie tylko dla niemowląt już karmionych stałymi produktami, ale również tych, które jeszcze są karmione piersią. A dlaczego…? Ponieważ najczęściej, każdemu niemowlęciu cofa się treść żołądkowa do przełyku i takie czyszczenie dziąseł pozwala ograniczyć wpływ kwaśnego pH w jamie ustnej na wszelkie procesy, które w niej się dzieją. O tym może w kolejnej odsłonie serii „Evergreen 0-12m”.
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Podobno, niektóre niemowlęta to uwielbiają. Podobno, zapominają o spływającej na ich czoła i do oczu wodzie. Pewnie tak. A szczerze, warto użyć każdego sposobu, który – choć w ułamku procenta, potrafi sprawić, że kąpiel dla niemowlęcia i małego dziecka będzie radością i eksplozją uciech wszelakich. Sprzęt, dla tych, którzy nie mają innego na taką zabawę pomysłu 😊
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Sprawdziłem z dzieciakami w gabinecie. Gdyby mogły, pochłonęłyby tego jeża 😊 Na szczęście jest wystarczająco duży, ale też wystarczająco lekki. Do tego uniwersalny, bo kiedy wypadnie z rączki, przetacza się na boki i można go turlać, tłuc, rozciągać, gnieść, wydłubywać. Można wszystko, więc ze spokojem w sercu polecam 😊
Ma oczy i nos, czyli już jakiś wątek relacji. Ale – jeśli miałbym coś dodać…, brakuje mi ust, wyrazu twarzy jeża. Może w kolejnej jego wersji, co gorąco wszystkim producentom zabawek polecam. Jeśli już coś ma mieć twarz, niech ma pozytywny jej wyraz (tu jest), ale ze wszystkimi twarzy elementami (tu zabrakło ust). Mimo tego niedociągnięcia, w gabinecie przebój 😊
Szczotka z naturalnego włosia LULLALOVE
Szczotka dla dzieci i niemowląt, polskiej marki Lullalove. Wykoanan z naturalnego włosia koziego z drewnianą rączką w zestawie z praktyczną muślinową myjką.
Małych rozmiarów szczotka z naturalnym włosiem o idealnym stopniu twardości dostosowanym do skóry dzieci. Doskonale wyczesuje i masuje skórę głowy pomagając przy ciemieniusze. Pomocna przy rozczesywaniu kołtunów. W komplecie ze szczotką delikatna, muślinowa myjka, która sprawdzi się w codziennej pielęgnacji Maluszka.
Muślinowa myjka ok 40×40 cm. 40% CV bambus 60% bawełna. Myjka dostępna w różnych wzorach. Istnieje możliwość dokupienia otulacza oraz poduszki w pasujące wzory. Myjkę należy prać w pralce w temperaturze 40 stopni.
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Kwestia odpowiedniego nawilżenia przestrzeni, w której dziecko przebywa, bawi się, odpoczywa, śpi jest dla higieny jego oddychania, jedzenia, funkcjonowania, snu podstawowa.
Tu nie ma żadnego naciągania i dopisywania filozofii. Odpowiednie nawilżenie to komfort snu, a przez to odpowiedniej regulacji biologicznej organizmu. To komfort oddychania, a przez to odpowiedniej gospodarki uwagą i wysiłkiem, odpowiedniej regulacji okresów odpoczynku, czuwania i tej bardziej intensywnej aktywności. To gotowość do jedzenia, mniejszy wysiłek oddechowy w jego trakcie, niezależnie, czy mówimy o karmieniu piersią, czy jedzeniu już tych stałych produktów. Odpowiednie nawilżenie to komfort oddechowy i dbanie o odpowiednią higienę błon śluzowych nozdrzy dziecka i pozostałych pięter górnych dróg oddechowych. A tu już wkraczamy w przestrzeń ochrony przed wirusami i zakażeniami. Odpowiednie nawilżenie, to również neutralizacja kwaśnych oparów, pozostałości po cofaniu się treści żołądkowej do przełyku i niewielki, ale istotny udział w zapobieganiu ewentualnych obturacyjnych, zapalnych reakcji dróg oddechowych na takie zakwaszone środowisko.
Nawilżanie musi być, a skoro musi być to to najlepsze 😊 Proponuję również poczytać o umiejętnym stosowaniu nawilżania pomieszczeń, a przy okazji o tym, że w pomieszczeniach nawilżanych należy utrzymywać odpowiednią czystość powierzchni…
Ostatnio, więcej – na szczęście – mówi się, nie tylko o nawilżaniu, ale też oczyszczaniu powietrza. To już bardziej skomplikowana sprawa, ponieważ musielibyśmy poruszyć wiele aspektów fizyki gazów i pyłów w powietrzu, przenoszenia, dyspersji, innych reakcji.
Nie ma idealnego sprzętu, który zapewniłby pełne oczyszczanie powietrza w pomieszczeniach z pyłów i zanieczyszczeń, ale od czegoś zacząć trzeba. Spróbujemy o tym też napisać w kolejnych odcinkach Evergreen 0-12m.
Dziękujemy za rozmowę :)i do zobaczenia wkrótce !
Zdjęcia: Kaśka Marcinkiewicz / www.projektmatka.pl