Na początku maja mieliśmy ogromną przyjemność opublikować kolejny materiał z cyklu EKSPERT MAMISSIMY, którego gościem była Mirella Zygler – położna oraz mama dwójki uroczych córeczek. Cały wywiad możecie przeczytać TUTAJ
Przez cały miesiąc mogliście zadawać pytania naszemu EKSPERTOWI – poniżej możecie przeczytać odpowiedzi na wybrane z nich.
Czym sugerować się przy doborze szkoły rodzenia: opinią znajomych, znanym nazwiskiem, własnym przeczuciem?
Kurs szkoły rodzenia zacząć najlepiej w II trymestrze ciąży, najlepiej po 24 tyg. Wtedy mijają ciążowe dolegliwości. Ciążowy brzuszek jest coraz bardziej widoczny a mama odczuwa pierwsze ruchy dziecka. Do tego czasu warto już mieć skonkretyzowany wybór dot. samej szkoły rodzenia.
Do wyboru mamy przyszpitalne szkoły rodzenia i prywatne szkoły rodzenia. W Warszawie wiele szkół rodzenia jest bezpłatnych dla mieszkańców w ramach programu edukacji przedporodowej. Wystarczy, że jedno z rodziców jest zameldowane w Warszawie lub płaci tutaj podatki (jest zatrudnione lub rozlicza PIT w Warszawie). To sporo ułatwia i daje szersze możliwości wyboru szkoły rodzenia. Lista szkół rodzenia prowadzących zajęcia finansowane przez Urząd Miasta znajduje się TUTAJ –
Wybierając szkołę rodzenia należy przeanalizować:
- program szkoły rodzenia i osoby prowadzące. Czy w planie zajęć uwzględnione są wszystkie interesujące nas aspekty oraz czy prowadzący są doświadczonymi ekspertami w swojej dziedzinie? Fajnie, jeśli program szkoły rodzenia uwzględnia ćwiczenia, metody relaksacji. Niektóre szkoły rodzenia oferują również w swoim programie zajęcia z pierwszej pomocy dziecku lub warsztaty z chustonoszenia.
- terminy zajęć i długość kursów. Kurs szkoły rodzenia powinno się ukończyć na 4 tygodnie przed planowanym porodem. Zajęcia odbywać mogą się raz lub dwa razy w tygodniu w godzinach popołudniowych lub być skumulowane w kursach weekendowych (co jest wygodne i korzystne dla rodziców aktywnych zaowodowo).
- podejście prowadzących do ważnych dla nas aspektów. Jeśli, na przykład, zależy nam na porodzie naturalnym, chcemy uniknąć nacięcia oraz znieczulenia warto by prowadzący zajęcia poświęcili odpowiednio dużo czasu na omówienie tych tematów i mieli spójne z naszymi poglądy.
Warto porozmawiać ze znajomymi, może nawet poczytać opinie w internecie. Oczywiście nie ma miejsc idealnych, które zadowolą wszystkich. Dla każdej z nas ważne mogą być inne szczegóły. Posłużę się tu przykładem przyszpitalnych szkół rodzenia, których zajęcia odbywają się w szpitalnych budynkach i prowadzone są przez personel szpitalny. Uczestnicy kursu mają szansę zapoznania się z miejscem, atmosferą oraz procedurami obowiązującymi w danym miejscu. Wiedzą, gdzie należy się udać gdy rozpocznie się akcja porodowa, często również mogą zobaczyć jak wyglądają sale porodowe i oddział położniczy. To daje pewnien komfort i poczucie bezpieczeństwa w stresowej sytuaji jaką jest rozpoczynający się poród. Przeglądając oferty prywatnych szkół rodzenia możemy się spodziewać dobrze wyposażonych sal, wygodnych siedzisk dla uczestników oraz nowych pomocy i materiałów, czego czasami może zabraknąć w szkołach przyszpitalnych. Oczywiście nie jest to regułą. Można też po prostu zadzwonić i porozmawiać przed zapisaniem się na wybrany kurs.
Będąc w ciąży z Franią (pierwszą córką) uczęszczałam na kurs szkoły rodzenia rekomendowanej przez szpital w którym planowałam rodzić. Kurs odbywał się w ramach programu edukacji przedporodowej.
Jak domowymi sposobami możemy zadbać o piersi w trakcie laktacji? Gdzie jest moment kiedy pomoc położnej nie wystarczy i musimy udać się do poradni laktacyjnej?
Podstawą jest odpowiednia bielizna. Polecam już w ciąży zaopatrzyć się w biustonosze do karmienia. Polecam takie bezszwowe, w których można nawet spać. Już od II trymestru ciąży warto spać w takim biustonoszu, co pozytywnie wpłynie na kondycję piersi, które przez uruchamiającą się laktację stają się większe i cięższe. Biustonosz do karmienia pozwala nam również wygodnie i komfortowo nakarmić dziecko.
Bywa, że nieodpowiednie biustonosze uciskają piersi i powodują zatory mleczne co może skutnować nawet zapaleniem piersi i poważnymi problemami z karmieniem dziecka.
W pierwszych dniach życia dziecka piersi się obolałe a nawet poranione i karmienie sprawia mamie duży ból. Warto wtedy dbać o regularne „wietrzenie piersi“ czyli zapewniać stały dopływ świeżego powietrza. Nie należy stale nosić biustonosza, tym bardziej z wkładkami laktacyjnymi. W takich sytuacjach polecam specjalne nakładki na poranione brodawki sutkowe marki MEDELA (nie mylić z silikonowymi nakładkami do karmienia). Należy je nałożyć na brodawki i założyć biustnonosz. Zapewniają stały dostęp powietrza i chronią brodawki przed podrażnieniami.
Nie polecam również smarowania piersi specjalnymi maściami czy przemywania ziołami (czasami słyszy się o rumianku). Nie trzeba również piersi myć przed i po karmieniu dziecka. Najlepszym lekiem na poranione brodawki jest mleko kobiece. Wystarczy posmarować brodawki kilkoma kroplami mleka i pozostawić do wyschnięcia.
Trudno określić kiedy jest ten moment, w którym należy udać się do poradni laktacyjnej, ponieważ poziom wiedzy nt. karmienia piersią jest bardzo różny wśród położnych. Jeśli mamie zależy na karmieniu piersią i czuje, że nie otrzymuje odpowiedniego wsparcia od położnych w szpitalu, w przychodni lub od położnej środowiskowej to znaczy, że powinna skonsultować się z doradcą laktacyjnym lub promotorem karmienia piersią.
Osobiście byłam bardzo pozytywnie zaskoczona poziomem wiedzy koleżanek położnych w szpitalu Św. Zofii po porodzie Stefki (swojej drugiej córki). Pomagały kobiecie z którą leżałam na sali walczyć o udaną laktację po cięciu cesarskim. Ich wiedza i doświadczenie były imponujące. Udało się wtedy bez konsultacji z doradcą laktacyjnym, jednak zdaję sobie sprawę, że nie wszędzie mamy mają takie szczęście.
Porady laktacyjne są najczęściej odpłatne (niestety NFZ ich nie refunduje). Warto najpierw rozważyć możliwość wizyty doradcy laktacyjnego w domu. Jest to o tyle ważne, że doradca ma szansę obserwować mamę i dziecko w ich naturalnym otoczeniu. Dziecko nie stresuje się wyjściem, nowym miejscem, głosami i zapachami.
W czy może nam pomóc położna środowiskowa i jakie jest jej zadanie jak odwiedza nas już po powrocie ze szpitala?
Teoretycznie każdą mamę po porodzie powinna odwiedzić położna środowiskowa w ramach wizyty patronażowej. I to kilkukrotnie. Jednak wiemy jak to wygląda w praktyce. Nie wynika to ze złej woli moich koleżanek. Jeśli bardzo zależy nam na wizycie położnej, polecam kontakt telefoniczny z przychodnią i umówienie wizyty.
Zadaniem położnej jest sprawdzenie czy mama i dziecko czują się dobrze, jak goją się rany poporodowe (zdjęcie szwów, zmiana opatrunku lub pomoc w pielęgnacji) oraz wsparcie we wszelkich trudnościach związanych z dzieckiem. Ja osobiście czekałam na wizytę położnej środowiskowej ponieważ… nie umiałam obciąć paznokci France. To był dla mnie ogromny problem i stres. Czekałam na tą wizytę w ogromnym napięciu. Bałam się że coś robię źle. Sama wizyta okazała się przyjemna, wypiłyśmy wspólnie herbatę. Usłyszałam kilka śmiesznych anegdod z życia samej położnej i jej dzieci. Z relacji koleżanek wiem, że miałam szczęście, bo nie zawsze wizyty patronażowe tak wyglądają.
Położna środowiskowa zazwyczaj bada mamę i dziecko. Wizyta powinna mieć formę swobodnej rozmowy podczas której położna sprawdza jak wygląda karmienie i podstawowa pielęgnacja dziecka: zmiana pieluszki, kąpiel czy układanie do snu. Czasami warzy dziecko, jeśli ma do dyspozycji przenosną wagę. Sprawdza jak wyglądają warunki dziecka, jego pokój lub kącik, łóżeczko, wózek. Jeśli jest taka potrzeba przekazuje kontakt lub kieruje do odpowiednich specjalistów: fizjoterapeuty, pediatry, doradcy laktacyjnego czy neurologa.
Położnej środowiskowej można zadać absolutnie każde pytanie, bez obaw że będze ono nie na miejscu lub zbyt błache. Podsumowaniem wizyty jest uzupełniona dokumentacja, przekazana przez położną do przychodni.
Są również firmy oferujące prywatne wizyty położnych, jeśli rodzice odczuwają taką potrzebę. Najczęściej zgłaszanymi problemami są: problemy z karmieniem, kąpielą czy układanie do snu. Rozwiązania są najczęściej banalne, jednak dla świeżo upieczonych rodziców fachowa pomoc daje poczucie bezpieczeństwa i wiarę w siebie.
Jaką książkę Poleca Pani do przeczytania przed urodzeniem dziecka :)?
Polecam książki Pawła Zawitkowskiego, który omawia wiele aspektów dot. sposobu pielęgnacji i zabawy z dzieckiem. Warto je przeczytać przed porodem, bo potem może nie być na to czasu. Warto też od samego początku unikać błędów pielęgnacyjnych. Dobrze jest dokładnie wyjasnić najbliższym jak chcemy by podnosili, nosili czy bawili się z naszym dzieckiem.
Bardzo żałuję, że trafiłam na te książki dośc póżno, bo po drugim porodzie gdy byłam zaniepokojona zachowaniem Stefki. Okazało się, że najpewniej miała podwyższone napięcie mięśniowe a ja niewłaściwie podnosiła ją i nosiłam na rękach. Fizjoterapeutka, do której trafiłyśmy pokazała mi jak prawidłowo podnosić i nosić tak duże dziecko jak moje (Stefka urodziła się z wagą prawie 4,5 kg). Okazało się, że moje postępowanie było niewłaściwe dla tak dużego dziecka.
Z calą pewnością polecam również „Księga Rodzicielstwa Bliskości“ autorstwa William i Martha Searsów oraz „Księga Dziecka. „Od narodzin do drugiego roku życia“, autorstwa rodziny Searsów (William Sears, Martha Sears, Robert Sears i James Sears). Warta uwagi jest również „Więź daje siłę. Emocjonalne bezpieczeństwo na dobry początek“, Evelin Kirkilionis.
Osobiście nie lubię książek, poradników, które wskazują na jeden model, sposób czy schemat postępowania z dzieckiem. Uważam, że warto wsłuchać się w swój wewnętrzny głos i robić to co podpowiada nam serce. Książki z nurtu rodzicielstwa bliskości, które pozwalają spojrzeć na dziecko z innej perspektywy i zrozumieć jego potrzeby. Dzięki temu unikniemy wielu frustracji.
Co z porodami w domu: czy są bezpieczne? Co dają rodzicom i maluszkowi ? Jaka jest wówczas rola położnej?
Decyzję o porodzie w szpitalu podejmowane są ze względu na przekonanie, że to najbezpieczniejsze miejsce zarówno dla mamy jak i dla dziecka. Bliskość personelu medycznego i profesjonalnego sprzętu daje poczucie bezpieczeństwa. Warto jednak na to spojrzeć z innej strony. Statystyki pokazują, że występowanie komplikacji wiąże się z nadmiernym stosowaniem procedur medycznych które są nierzadko nadużywane w szpitalach. Są badania potwierdzające, że ilość interwencji związanych z nagłym pogorszeniem się stanu zdrowia noworodka jest taka sama lub mniejsza w przypadku porodów w domu.
Rola położnej z założenia jest taka, że nie przeszkadza ona ani nie ingeruje w naturalny rytm porodu, dlatego ilość komplikacji jest znacznie mniejsza. Jednak by poród mógł się odbyć w domu musi być spełnionych kilka warunków:
- ciąża przebiegać ma prawidłowo a mama musi być zdrowa
- decyzja o porodzie w domu podjęta powinna być świadomie i przez oboje partnerów; nie powinny mieć na nią wpływu strach matki przed szpitalem lub procedurami medycznymi
- przy porodzie asystować ma doświadczona położna
- powinien być zapewniony transport do najbliższego szpitala
Doświadczona położna jest w stanie przewidzieć możliwe komplikacje i w porę zainterweniować. Oczywiście zawsze jest ryzyko wystąpienia takiej komplikacji, w której tylko natychmiastowe cięcie cesarskie może uratować życie matki i dziecka. Rodzice muszą być pewni, że jest to najlepsze dla nich rozwiązanie. To duża odpowiedzialność.
Do porodu domowego kwalifikuje położna przeprowadzając wywiad nt. przebiegu aktualnej ciąży, stanu zdrowia matki i jej historii. Bardzo ważne jest by mama w czasie ciąży na bieżąco wykonywała badania lekarskie mogące wychwycić ew. nieprawidłowości oraz uczęszczała na kurs szkoły rodzenia. W internecie dostępnych jest wiele relacji rodzin, które zdecydowały się na poród w domu.
Porody w domu są bardzo popularne w Holandii i w Niemczech. Nie jest to żadna fanaberia czy moda. Osobiście bardzo żałuję, że w Polsce są tak mało popularne i czasami nawet krytykowane. Moja koleżanka już przy pierwszej ciąży zdecydowała się na poród w domu. Wspaniale to wspomina, zresztą urodziła tak również drugiego syna. <Hania, pozdrawiam Cię!>. Życzę mamom takiej siły i pozytywnego nastawienia jakie ma Hania. Ja niestety nie zdecydowałam się na poród domowy. W ciąży z Franią odwiedziliśmy wspólnie z narzeczonym kilka szpitali, w tym dom narodzin. Wewnętrznie czułam, że to nie jest moja bajka, choć na studiach byłam przekonana, że jeśli będę rodzić to tylko w domu, naturalnie, bez znieczulenia. Sytuacja mnie zweryfikowała, dlatego też wiem, że każda mama powinna mieć prawo do świadomego wyboru.
Dziękujemy za rozmowę :)!
Zdjęcia: Kaśka Marcinkiewicz / Projekt Matka