Są takie rzeczy, które niezależnie od pokoleń niezmiennie służą. I choć co jakiś czas pojawiają się niesamowite gadżety, specjalne wynalazki robiące wrażenie… bez nich – EVERGREEN’ów – po prostu nie da się skompletować odpowiedniej wyprawki.
Zapraszamy na rozmowę z Pawłem Zawitkowskim – naszym #ekspertmamissima, który niestrudzenie doradza nam w kwestiach co najlepsze dla maluszków i ich rodziców. Razem z cudownymi bliźniaczkami Nelą i Łucją przeszliśmy przez evergreeny – rzeczy, które niezależnie od pokoleń służą zarówno maluchom jak i ich mamom. Spotkaliśmy się w miejscu, gdzie nasz Ekspert na co dzień ma do czynienia z tymi produktami podczas terapii fizjoterapeutycznych w AKADEMII PAWŁA ZAWITKOWSKIEGO
Tym razem pod lupę bierzemy te najmłodsze dzieciaczki, w wieku 0 – 3 miesiące. Razem z Pawłem przeszliśmy przez to, co dzieje się z noworodkami do czasu gdy stają się niemowlętami, sprawdziliśmy też produkty oraz czekamy na opinię naszego eksperta :)! – zapraszamy – CZEKA NA WAS PRAWDZIWA PETARDA!
Co dzieje się w pierwszych trzech miesiącach życia dziecka? Jakbyś opisał te pierwsze miesiące? Co ważnego dzieje się dzieckiem i na co trzeba zwracać szczególną uwagę w jego pielęgnacji?
To najbardziej dynamiczny okres dojrzewania i rozwoju dziecka. Przede wszystkim, specjalistom zajmującym się małymi dziećmi, trudno oddzielić analizę rozwoju po urodzeniu, od tego co się działo w ostatnim okresie ciąży i w trakcie porodu. W tej materii, może z powodu ciągle niewystarczającej wiedzy specjalistów i wszechobecnego terroru informacyjnego Internetu, narasta lawinowo coraz to więcej mitów i półprawd.
Przykład? Podobno niemowlęciu po urodzeniu trzeba przypominać pozycję i warunki jakie miało w brzuchu mamy… Kompletne nieporozummienie…!
Dziecko po urodzeniu ma przed sobą jedno z najtrudniejszych wyzwań w jego życiu – stopniowo, w ekspresowym tempie, musi adaptować się do warunków w jakich przyszło mu się rozwijać. Na dodatek, przy swojej „wyjściowej“ niedojrzałości i niewyobrażalnie gwałtownemu dojrzewaniu układu nerwowego.
Te zadania wykończyłyby pluton dorosłych facetów!
Nie można mu przeszkadzać „przypominając“ warunki płodowe rozwoju. Do nich już nigdy nie wróci, a po urodzeniu mamy tysiące możliwości, by uczynić jego otoczenie i doznania maksymalnie przyjaznymi.
Co tak naprawdę czeka noworodka…? Czasami „dzikie“ warunki dojrzewania układu pokarmowego – od poziomu przełyku i żołądka – o czym myślimy najczęściej, po cały pasaż jelitowy, wchłanianie, skomplikowaną mikrobiologię, a w końcu naprawdę nieprosty proces pozbywania się efektów przemiany materii. Dalej? Adaptacja układu oddechowego, który – wbrew naszej powszechnej ignorancji w tym temacie – ciągle jest wystawiany na niesamowite próby. Dlatego nigdy dość opowiadania o konieczności zachowania higieny oddechowej takiego malucha.
Dalej? Termoregulacja! W tym temacie, prócz radzenia sobie z procesem jej dojrzewania, maluch musi sobie poradzić z niezrozumiałymi, kompletnie pomylonymi naszymi pomysłami – choćby przegrzewanie, czy narażanie na gwałtowne zmiany temperatury, narażanie mokrego, gołego ciała niemowlęcia na wyziębienie (kąpiel…).
Kolejny temat to bezsensowna ingerencja w naturalną, biologiczną regulację rytmu dobowego i snu. Każdy z nas ma coś na sumieniu jeśli chodzi o wymuszanie zasypiania, czy nieuzasadnione rozbudzanie maluchów. A teoria, że niemowlęta trzeba budzić do karmienia co 3h…?! A spowijanie, które kompletnie zmienia strategie adaptacji dziecka. A ograniczanie reakcji odruchowej moro?
To może jedzenie? Wymuszanie pór karmienia. Futrowanie dziecka przed snem „pod korek“. Choćby to jest klasycznym przykładem niezrozumienia fizjologii dziecka. Po południu trzeba raczej karmić częściej, mniejszymi porcjami – tak by niemowlę czuło się coraz bardziej syte, ale jego układ pokarmowy nie był przeładowany. Paradoksalnie, właśnie wtedy będzie lepiej spało w nocy…
A czy ktoś z Was był uczony w szkole rodzenia rozpoznawania faz snu niemowlęcia? To akurat jest proste jak drut, pozwala precyzyjnie dostosować nasze poczynania do rytmu biologicznego snu dziecka, załatwia sprawę zmęczenia, efektywności karmienia w nocy, efektywności snu, szacunku dla podstawowych mechanizmów regulacji hormonalnej organizmu dziecka i w nocy i we śnie…
Według badań, w znakomitej większości rodzin, pozwala także na szybkie, ale naturalne uregulowanie snu rodziców, ograniczenie stresu związanego z ciągłymi kłopotami z budzeniem „co godzinę…“ itp., itd.
Takich przykładów mógłbym wysypywać z rękawa tysiące. Omówienie części z nich możecie znaleźć na moim Fb i w ksiażkach z serii „Mamo, Tato, co Ty na to?“ (www.mamotatocotynato.pl)
A co z rozwojem fizycznym? Mimo że jestem fizjoterapeutą z naprawdę dużym doświadczeniem, a może właśnie dlatego, doskonale zdaję sobie sprawę, jak bardzo uwaga, jaką się w Polsce przykłada do najmniejszych szczególików tegoż fizycznego rozwoju jest przereklamowana. Chodzi mi nie o uważność i zwracanie uwagi na przejściowe adaptacyjne kłopoty. Tu można bez ciągłego kontaktu ze specjalistami dziecku pomóc w stopniu absolutnie wystarczającym. Chodzi o to, że w Polsce zwraca się uwagę głównie na ten aspekt rozwoju, na dodatek traktując jako zapowiedź katastrofy każdy objaw poszukiwania własnej drogi, bałaganu w zdobywaniu kolejnych umiejętności i normalnych w tym wieku zmian adaptacyjnych czy przejściowych konsekwencji dolegliwości wieku niemowlęcego (choćby dramatycznie dokuczające „kolki“).
Przecież najważniejsza jest sfera dojrzewania i rozwoju emocjonalnego, relacyjnego, poczucia spełnienia i bezpieczeństwa. Tu leży najważniejsze źródło zdrowego i prawidłowego rozwoju, a nie w fakcie, czy niemowlę zacznie czworakować w szóstym czy w dziewiątym miesiącu życia. To naprawdę jest najmniej istotne. Ważna jest jakość tego rozwoju, nie tempo. Oczywiście, zdobywanie umiejętności, powinno mieścić się w szerokich tzw. „oknach rozwojowych“, czyli okresach, kiedy konkretna czynność ma szansę się pojawić i dalej doskonalić…
Jeśli sięgniecie głęboko do swojej pamięci to tempo, gwałtowność i mnogość różnych aspektów rozwoju można by porównać do najazdu Hunów na Europę, Rewolucji Francuskiej w całej jej rozciągłości, Rewolucji Radzieckiej i ekslozji postępu technicznego w ostatnich 20 latach razem wziętych!
Zrozumienie stopnia skomplikowania tych procesów może stać się lekarstwem na Wasze lęki, niepewność, strach, zmęczenie, zagubienie, wycieńczenie, rewolucję w Waszych codziennych nawykach i rytmie życia, kompletną reorganizację Waszych priorytetów (daj Boże 😊), na wszystko co wiąże się z byciem rodzicem.
Najlepiej przyjąć, że nie jesteście omnipotentni. Nie jesteście w stanie wszystkiego ogarnąć. To pozwoli na uniknięcie naturalnej – wynikającej najczęściej z zagubienia, bezradności i zmęczenia – tendencji do porządkowania, wymuszania, rygoru, trenowania konkretnych zachowań. Takie próby opanowania, zaprojektowania i rygorystycznej egzekucji własnych założeń i planów, najczęściej kończą się stopniowym ignorowaniem pragnień, potrzeb, możliwości, ograniczeń oraz przestrzeni zainteresowania dziecka i charakterystyki jego dojrzewania w większości ze sfer jego rozwoju. Kończy się to narastającym konfliktem ze sobą samym…
Propozycja? Weźcie to niemowlę „na klatkę“, ze wszystkimi tego konsekwencjami, całym tym zgiełkiem i bałaganem, zagubieniem i poczuciem niespełniania swoich obowiązków, uznając jednocześnie, że w tym chaosie, na pewno jest jakaś metoda.
Przysięgam… jest 😊 Najlepsza na świecie 😊
Gdy rodzi się dziecko świat rodziców zmienia się o 180 stopni. Zaczyna się nocne wstawanie, przewijanie, karmienie. Na co przyszli rodzice powinni położyć nacisk wybierając rzeczy pod kątem swojego komfortu i zdrowia?
Koniecznie warto ułatwiać sobie życie… Rodzicielstwo jest wyzwaniem, czasem mniejszym, czasem większym – zawsze, wymagającym od nas koncentracji, wysiłku, bycia „dostępnym“ 24/24h, uważnym w każdej minucie i sekundzie, przewidującym, słowem – gotowym na wyzwania. Do tego potrzebny jest sen, wypoczynek, relaks, chwila dla siebie, dobre żywienie – po prostu optymalny poziom higieny naszego umysłu i ciała…
Tu, z pomocą przychodzą tysiace akcesoriów. I nie ma w tym nic złego, że chcemy z nich korzystać. Jeśli karmienie, to wygodna pozycja, z wygodnym fotelem, a jeśli nie – wygodnym materacem pod sobą i odpowiednią poduszką do karmienia. Jeśli butelki, jeśli smoczki – to te najlepsze, trwałe, o odpowiednim kształcie, wygodne w użyciu. Jeśli przewijak to lekki, stabilny, ustawiony na odpowiedniej wysokości, najlepiej z jakimiś pojemnikami, tak byśmy nie musieli oddalać się od malucha, kiedy potrzebujemy czegoś do jego pielęgnacji. Jeśli pieluchy czy kosmetyki – to takie, które są miłe i bezpieczne dla skóry dziecka. Jeśli ubranie dla mamy, to takie, by nie musiała godzinami odkrywać piersi, by nakarmić dziecko. Jeśli wanienki – to wygodne, duże, tak by niemowlę mogło zdobywać w optymalnych warunkach przeróżne doświadczenia zmysłowe i ruchowe.
Inne wydatki można sobie zostawić na później. Na własnym i dziecka komforcie nie warto oszczędzać. To się zawsze opłaci.
Świat w pierwszych trzech miesiącach malucha to działanie na ciągłych zmiennych: karmienie, pielęgnacja maluszka, dbałość o pępowinę. Jakbyś opisał te pierwsze trzy miesiące i co powinno być priorytetem w opiece rodziców nad maluszkiem?
Te pierwsze trzy miesiące, to ciągłe, możliwie szybkie i precyzyjne dostrajanie się do komunikatów, sygnałów dziecka, objawów dolegliwości i kłopotów związanych z jego niedojrzałością, dynamiką dojrzewania i rozwoju. To niekończąca się lawina pytań, zagubienia, dezorientacji, niepokojów i lęków, zmęczenia i niewyspania. To ciągłe odgadywanie i przewidywanie nieodganionego i nieprzewidywalnego. To wszystko przeplatane galaktyczną radością i wybuchającą w nas szczęśliwością, stanami uniesienia i dzikiej energii.
W jakimś stopniu, czego jest więcej, to już zależy od konkretnej rodziny, konkretnego dziecka, jego historii i charakterystyki, przygód i przypadłości wieku niemowlęcego…
Nie da się przygotować w 100% na bycie rodzicem takiego maleństwa. Możemy za to przygotować się do ciągłych zaskoczeń, tych miłych i tych mniej… na dekompozycję naszego dotychczasowego trybu życia, nawyków, przyzwyczajeń, a co najważniejsze – do naprawdę ograniczonej skali i możliwości zaspokojenia naszych, własnych potrzeb.
Chyba, że przyjmiemy (czego Wam z całego serca życzę), że jedyną naszą potrzebą jest ciągłe bycie razem i przeżywanie tych (patrząc na to z wieloletniej perspektywy) najcudowniejszych chwil naszego życia.
Pytanie tylko do jakiego stopnia sami sobie pozwolimy to dostrzec i to całe zamieszanie przeżyć. Warto 😊
Jeśli chodzi o sfery, na których warto się skoncentrować od pierwszych dni życia dziecka, to przede wszystkim obecność i – naprawdę – dbanie o siebie samego. Wypoczęty (w miarę) rodzic jest na wagę złota 😊.
Według wszystkich poważnych badań, harmonijny rozwój małego dziecka jest możliwy, przede wszystkim, w warunkach pełnej, stałej, dostrojonej do jego potrzeb i zainteresowań relacji z inną osobą. Tymi najważniejszymi osobami jest mama i tata. Bez przepychania się, kto więcej, bardziej i lepiej… Potrzebni są oboje… W pełni, cali, za każdym razem, wszędzie…
Te pierwsze trzy miesiące, to okres kiedy dzieją się w niesamowitym tempie, najważniejsze procesy dla całokształtu rozwoju malucha. Nie warto przegapić właśnie tego momentu.
Relacje to stała obecność i rozmowa, współuczestniczenie i asystowanie dziecku w procesie poznawania świata. Takim, jakim go przedstawimy będzie go widziało dziecko.
Dlatego właśnie warto zadbać o siebie, o higienę snu, żywienia, emocji.
Nie ma takiej osoby, która by w obliczu wszystkich wyzwań wczesnego rodzicielstwa nie „pękała“. Fizycznie i emocjonalnie niemożliwe…
Ważne, by w tym procesie, w tym okresie, w tym wyzwaniu nawzajem się wspierać. Nie spierać. To nie są zawody ani wyścig o to kto ma rację i która prawda jest „bardziej mojsza“…
Jeśli zabdamy o higienę wzajemnych relacji, tych mama-tata (plus „przydatki“ 😊), będziemy potrafili się wspierać, nie przepychać… dzieciak będzie się tego uczył, a jakość jego dojrzewania będzie wyraźnie… no właśnie – czy „lepsza“…? Doskonalsza na pewno, bogasza? Tak. Nie da się tego do końca zdefiniować… Ujmę to tak – zwiększamy prawdopodobieństwo, że będzie szczęśliwym i spełnionym człowiekiem.
Spróbujmy się na siebie otworzyć, zaufać, „kupić się“ na nowo, wspierać.
Przepraszam, że na pytanie: „…co powinno być priorytetem w opiece rodziców nad maluszkiem?“ odpowiadam o rodzicach, ale – taka właśnie jest prawda.
Nie wyssana z palca, ale potwierdzona ogromem badań naukowych i doświadczenia.
Dla dziecka mniej ważne jest czy się kąpie codziennie, co drugi, czy trzeci dzień. Jaki konkretnie obrazek ma na ścianie i czy wiszący nad łóżeczkiem miś ma czerwoną torebkę, ile czasu spędził na łóżku, w leżaczku, na spacerze, czy przewija go mama czy tata.
Ważne jest jak ten wspólnie spędzany czas wypełniliśmy. Jakość, nie gwiazdki i marki.
Gadżety – co doceniam – ważne są i powinny być dla rodziców. Dziecko takie szczegóły ma głęboko w nosie…
Zatem, „…co powinno być priorytetem w opiece rodziców nad maluszkiem?“… Powinno być wspólne wychowywanie i wspieranie się nawzajem rodziców w ciągłym dostrajaniu się do potrzeb, stanów, zainteresowań, emocji, możliwości i ograniczeń dziecka. Ich aktywna obecność i gotowość do bycia dokładnie tak, dokładnie wtedy, kiedy i tak długo, jak dziecko tego potrzebuje 😊
O czym nie powinni zapominać świeżo upieczeni rodzice nosząc, odkładając czy kąpiąc maluszka? Często są bardzo nieporadni i zagubieni. Jakich żelaznych zasad powinni się trzymać aby „nie zrobić niechcący krzywdy“ dziecku?
Jestem ostatni, który użyłby terminu „zrobić krzywdę“, czy „nawet niechcący“ w odniesieniu do opieki i pielęgnacji wykonywanej przez rodziców.
Wszyscy popełniamy błędy, każdy może (i jest) niewprawny, pogubiony. Nasze gesty i ruchy, zawsze, z początku są nieprecyzyjne, często przypadkowe, sztywne i nieco chaotyczne.
Wszystkiego się uczymy…
Warto zatem nauczyć się kilku rzeczy już przed porodem. Kiedy nasze gesty, nie są tak bardzo zakłócane przez emocje, pośpiech, zdenerwowanie.
Do tego, pozornie tylko śmiesznym postulatem, jest prośba by – ucząc się technik opieki i pielęgnacji, nie „ćwiczyć“ na swym dziecku…
Wystarczy lalka szmacianka, pożyczony miś.
Jak to zrobić? Czego się uczyć?
To wszystko, przynajmniej polscy rodzice, mają jak na dłoni, na wyciągnięcie ręki…
Dla najbardziej leniwych, polecam: www.youtube.com/mamotatocotynato.
Dla tych, co chcą więcej – proszę bardzo. Jest książka z 3,5h filmem na DVD p.t. „Mamo, Tato co Ty na to?“ (www.mamotatocotynato.pl). Wszystkie podstawowe manewry, techniki, dotyczące wykonywania wszelkich czynności pielęgnacyjnych, od zmiany pieluchy, po kąpiel, ubieranie, przekazywanie z rąk do rąk, czy karmienie. To wszystko tam znajdziecie.
Wydawałoby się, że nie ma żadnej różnicy między „zmianą pieluchy“ i „zmianą pieluchy“. Że wystarczy to robić spokojnie i z szacunkiem 😊
Tak, trzeba spokojnie, w miarę powoli, z szacunkiem i uważnością na sygnały dziecka. Ale warto to zrobić według jednej z proponowanych technik, tak by odbyło się to sprawnie i efektywnie. Bezpiecznie i wygodnie. Na dodatek, tak by (podstępnie) przemycać dziecku informacje o jego możliwościach i potencjale. Tak by to było również swego rodzaju namawianiem do wykorzystania swoich możliwości.
Niezaleznie od technik, jakie zastosujemy, podstawową potrzebą maluchów jest potrzeba poczucia bezpieczeństwa i komfortu. To zapewniają techniki. Potrzebę spokoju, bliskości, relacji zaspokajamy my. Dlatego nie warto wykonywać żadnych czynności pielęgnacyjnych w zdenerwowaniu, z pośpiechem czy chaotycznie. Jeśli coś nam nie wychodzi, przerwijmy tę czynność i od razu spróbujmy inaczej lub wróćmy do niej, kiedy już przećwiczymy tę technikę z lalką…
Każda czynność pielęgnacyjna powinna być wykonywana spokojnie, ale zdecydowanie, sprawnie, ale nie za szybko, delikatnie, w pewny sposób, z rozmysłem i planem, ale plastycznie – z ciągłą gotowością na zmiany sytuacji. Konsekwentnie, ale z uważnością na sygnały i zmieniające się jak w kalejdoskopie potrzeby dziecka.
Każda okazja jest dobra, by poświęcić ją na okazywanie, czasem „umęczonej“ radości, że jesteśmy razem 😊
Jakbyś miał wymienić trzy rzeczy, które mama powinna mieć przy maluszku jak się urodzi to wymieniłbyś :……?
Pierś jest na miejscu, coś do umycia pupy się znajdzie, więc niech to będzie: miłe w dotyku, wygodne ubranko, pieluchy, kocyk lub duże, grube pieluchy do przykrycia dziecka.
Chcieliście trzy rzeczy. Zazwyczaj lista wyprawki zawiera jakieś 285 tysięcy pozycji 😊
Wybierając rzeczy przydatne zaraz po urodzeniu maluszka warto podkreślić aspekt ekologiczny. Wśród evergreenów znalazły się biodegradalne pieluszki, pieluszki wielorazowego użytku, organiczne ubranka i kosmetyki – wracamy do korzeni? Dlaczego to takie ważne również dla nowonarodzonego dziecka?
Jeśli chcemy wszystkiego co najlepsze dla naszego dziecka, musimy myśleć jaki świat mu pozostawiamy, jak mu się w nim będzie żyło, czy będzie dusił się w smogu, czy będzie musiał jadać posiłki, w których będzie więcej chemii niż samego produktu.
Wszystko, każdy szczegół, którym się otaczamy, każdy nasz wybór – jest wyborem przyszłości dla naszych dzieci. Nie da się tego odłożyć na za 5 lat. Nikt nie jest w stanie nam określić gdzie i kiedy przekroczymy granicę, za którą będzie za późno…
Prośba, jeśli wybieracie coś naturalnego przyglądajcie się czy na przykład nie jest to naturalna produkcja, do której potrzebne było wycięcie 1/3 lasów w Indochinach…
Nie musimy skrobać ziemi z marchewki, żeby uwierzyć, że jest naturalna i zdrowa, ale warto być uważnym i wybierać to co organiczne i naturalne, nawet jeśli nie dla nas samych, to przynajmniej dla naszego dziecka.
Z pierwszymi miesiącami kojarzy nam się bliskość maluszka z mamą stąd od pokoleń sprawdzają się chusty, kosze mojżesza, poduchy do karmienia. Czy to jest moment na uczenie maluszka samodzielności? Czy można z tym poczekać :-)?( chodzi o spanie maluszków w odzielnych łóżeczkach itp.)?
Zajmując się dziećmi i ich rodzicami, cały czas „z tyłu głowy“ mam zakodowanych kilka „alarmowych lampek“. Jedną z nich jest ciągłe podnoszenie dobra dziecka, co niestety, czasem kończy się umęczeniem rodziców. W tym układzie każdy element jest równoważny. Jedno, bez drugiego nie istnieje… A w każdym razie, nie istnieje w pełni harmonii.
Po drugie.
Dziecko, czy chcecie tego czy nie, podobnie jak my, potrzebuje czasami spokoju, odosobnienia, odpoczynku, bycia same ze sobą. Każdy rodzic przeżył/przeżyje taki moment, kiedy jego niemowlę zajęte „rozmową“ z czymś co zobaczyło na suficie, kompletnie nie będzie zwracało na niego uwagi…
Bycie razem – to podstawa. Bycie czasem osobno – to konieczność, tak samo niezbędna dla prawidłowego rozwoju, jak bliskość.
Na dodatek, dla chwili spokoju, odpoczynku, uporządkowania sobie głowy – my sami też potrzebujemy być osobno. Również od swego dziecka. Czasem, nie ciągle, ale potrzebujemy.
Dlatego, proszę, nie miejcie wyrzutów, jeśli będziecie chcieli przespać się sami, z dala od najbliższego. Będziecie chcieli być osobno.
Leżaczki, kosze mojżesza, osobne łóżeczka to ułatwiają.
Jeśli chodzi o leżaczki, proponuję – do momentu, kiedy niemowlę nie zacznie samodzielnie siadać, siedzieć z podporem z przodu i po bokach, kiedy nie zacznie się turlać z pleców na brzuch i odwrotnie, korzystajcie z leżaczków głównie po to, by ukraść chwilę dla siebie, albo zrobić coś mając pod okiem dziecko, które z uwagą będzie się przyglądało temu czemuś, co wyczynia mama, tata.
Potem możecie wykorzystywać leżaczek częściej, ale pamiętając, że najbardziej efektywnym, najlepszym podłożem dla rozwoju niemowląt jest podłoga, wyłożona matami (koniecznie nieśliskimi i nie zwijającymi się).
Kosz Mojżesza... lekki, wygodny, można go przenieść wszędzie. W tym pierwszym okresie dojrzewania malucha, czyli do czasu kiedy jeszcze nie sięga rączkami i nóżkami brzegów kosza – idealna propozycja dla każdego rodzica.
Oddzielne łóżeczka, super, ale najlepsze są takie, które można przysunąć bezpośrednio do naszego łóżka i zdjąć / usunąć ściankę, która nas od dziecka odgradza.
Oddzielne łóżeczko w ogóle – jak najbardziej, czemu nie, ale… prośba. Do co najmniej końca pierwszego roku życia, a już na pewno do czasu, kiedy dziecko potrzebuje nas blisko siebie w nocy – nie „wyprowadzajcie“ niemowląt z Waszej sypialni… Żadna teoria, żadna praktyka, które twierdzą, że spanie w osobnych pokojach jest dobre, nie wytrzymuje krytyki. Za to istnieje multum doniesień i badań, że spanie we wspólnym pokoju jest dobre i dla dziecka i dla rodziców. Tu głównie chodzi o mamy, ale… Na miejscu taty też bym się z takiego wspólnego pokoju nie wyprowadzał. Spróbujcie odespać, zregenerować sie inaczej. Jak? Każdy znajdzie swój sposób. Jest ich setka.
Chusta, czy miękkie nosidła, w przypadku niemowląt niesiedzących – nosidła hybrydy, to idelany sposób na przemieszczanie się i bycie razem.
Wokół tego tematu urosło, jak zawsze,mnóstwo mitów. Ich wyrugowanie wymaga nieco czasu. Może więc, na ten temat, kolejnym razem 😊
Pierwsze spacery, wyjścia na wizyty u lekarza. Mama musi spakować wszystko co niezbędne do pielęgnacji czy karmienia maluszka do jednej torby. Jaka powinna być taka torba wg. fizjoterapeuty, który nigdy nie zapomina także o zdrowiu mamy ?
Teoretycznie, czy praktycznie…? 😊
Teoria – najlepszy byłby plecak z pasem biodrowym, strefą „wentylacji“ pleców i profilowanymi szelkami. Oczywiscie z mnóstwem przegródek, itp. To teoria… Praktycznie, nie wyobrażam sobie, by jakakolwiek mama zdecydowała się na takie rozwiązanie 😊
Praktyka, to klasyczna torba – koniecznie szeroki pas naramienny. Materiał ma być lekki, ale również lekko usztywniony – to ułatwi noszenie ciężkich, bądź co bądź akcesoriów malucha. Każde z nich niewiele waży, ale razem…już trochę…
Dalej… logiczny układ przegródek – te na butelki, rzeczy brudne i te czyste, te większe – miękkie i te mniejsze – twarde. Albo odwrotnie 😊
Jeśli już kieszenie i przegródki, to takie, które można sprawnie i łatwo umyć. Zawsze coś się rozsypie, zgniecie, rozleje. Torba musi też stabilnie stać, nie przewracać się. Pomyśleliście o tym? A dlaczego nie? Niby drobiazg, ale jak użyteczny.
Torba musi mieć takie kieszenie do których jest szybki i łatwy dostęp. Takie, z których na pewno, nic nie wypadnie i nie będzie się „walało“ w środku. Generalnie jeśli chodzi o kieszenie i przegródki – takie na każdą okazję.
Na koniec, to ma być ładne, estetyczne, lekkie i praktyczne…
Na co przyszli rodzice powinni zwrócić uwagę wybierając takie rzeczy jak wanienka, wózek, czy przewijak w kontekście własnego zdrowia, dbania o kręgosłup :)?
Jeśli już wybieramy jakieś akcesoria, z których będziemy korzystali ciągle, warto by były dostosowane do naszych parametrów – wzrost, nasze ruchowe nawyki bądź ograniczenia.
Jeśli już wanienka – to na wystarczajaco wysokim stelażu. Nadmierne nachylanie się nad wanienką potrafi wykończyć nawet najzdrowszy kręgosłup.
Podobnie przewijak. Wystarczająco wysoki, by oprzeć się na nim bez zginania się wpół. A jeśli w związku ktoś jest baaardzo wyższy, a ktoś baaardzo niższy, to sprawę załatwią podkładki albo podesty, na które można wejść. Ideałem byłby przewijak lub stojak do wanienki z łagodnie i cicho regulowaną wysokością – tak jak inkubatory w szpitalu. Ale…! Nie przesadzajmy.
Jesli chodzi o samą wanienkę – musi być ogromna 😊 Kąpiel dla niemowlęcia to bardziej eksplozja zmysłów, niż bycie czystym… Dlatego wanienka powinna być wystarczająco głęboka, by całe ciało dziecka mogło się zanurzyć po szyję. Wystarczająco szeroka i długa, byśmy wygodnie mogli włożyć do niej swoje przedramiona i łokcie, a dziecko mogło swobobnie, w pełnym zakresie ruszać nóżkami i rączkami. Tak też, byśmy nie mieli żadnych ograniczeeń (ze strony wanienki) przy zmianie pozycji dziecka w wodzie.
Im bardziej jesteśmy spięci, im bardziej nam niewygodnie przy realizacji podstawowych czynności pielęgnacyjnych wokół dziecka – tym bardziej dziecko to czuje i tym mniej z tego korzysta, tym bardziej się denerwuje. My też 😊
A jesli chodzi o wózek… O materiałach, z których jest zrobiony nie będę pisał – na tym się nie znam… Wózek ma być wygodny, nie tylko dla dziecka. Również dla rodziców. Bardzo ważne jest wygoda i łatwość składania i rozkładania stelaża. Montowanie gondoli lub fotelika musi być ciche – by nie obudzić dziecka, łatwe – by nim nie szarpać przy demontażu i montażu, niechybotliwe. Jeśli chodzi o kółka, zazwyczaj ranking wygody obsługi wygrywają te duże i grube. Systemów amortyzacji jest tyle ile wózków, ale do dnia dzisiejszego, najlepszym rozwiązaniem były i są paski (często skórzane) łączące stelaż gondoli z podstawą wózka.
Jeśli chodzi o kolory, desin – to już Wasz wybór 😊
Są takie rzeczy, które niezależnie od pokoleń nadal są używane i świetnie się sprawdzają. Co według Ciebie jest niezastąpione przy maluszku?
Pieluszki 😊 Pieluchy, kocyki, smoczki… Tu muszę się na chwilę zatrzymać.
Są owszem niemowlęta, które nie chcą ssać smoczków. Jest ich niewiele. Natomiast ssanie smoczka, palca, czegokolwiek jest jedną z podstawowych potrzeb niemowląt. Tak samo ważną jak ssanie odżywcze. Tyle że – podobnie jak przy ssaniu odżywczym, ważne jest co ssiemy. Dlatego dobór smoczków „uspokajaczy“ jest tak ważny. Ważne jest również, by korzystać z nich tylko i wyłącznie wtedy i tylko tak długo jak dziecko tego potrzebuje. W innym wypadku podawanie smoczka uspokajacza będzie błędem.
Ssanie nienutrytywne – bo tak to się nazywa, niezbędne jest, prawie każdemu niemowlęciu w procesach samoregulacji. Regulacji jego emocji, stanów zachowania. Moderowania aktywności procesów regulacji hormonalnej, moderowania funkcjonowania ośrodków oddechowych i mechaniki oddychania, trochę też – cofania się treści żołądkowej do przełyku, czy przebiegu kolejnych etapów pasażu jeliowego, trawienia i wchłaniania pokarmu…
Takich „drugich“ i „trzecich“ planów, na co dzień, niby zwykłych akcesoriów jest naprawdę wiele.
Podobnie jest z kosmetykami dla dzieci.
To trochę tak jak bezsens zawijania świeżych produktów bezpośrednio w folię aluminiową. Najpierw papierowy ręcznik, a potem – jesli chcesz… folia. Inaczej nie…
Każdy kontakt niedojrzałej skóry niemowlęcia z kosmetykiem, naszą dłonią, która np. dopiero co trzymała telefon komórkowy – ma jakieś konsekwencje.
Nie chodzi mi o tworzenie wokół dziecka świata sterylnego. Chodzi o świat przyjazny.
Jeśli używamy kosmetyków, to takich, które są optymalnie neutralne dla skóry dziecka, naturalne, a opakowania biodegradowalne.
A jeśłi chodzi o akcesoria i produkty, które maluchowi i rodzicom mogą się przydać… możecie zajrzeć na drugą część naszych opisów evergreen 0-3 😊
OTO LISTA REKOMENDOWANYCH rzeczy przez PAWŁA ZAWITKOWSKIEGO – EVERGREEN – dzieci 0-3 miesiąca
NATURALNE KOSMETYKI
Alphanova _ Lanolina Pura – czysta lanolina , Alphanova Bebe Eryzinc
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Skóra dziecka, bardziej jeszcze niemowlęcia, a w sposób ekstremalny – noworodka, warta jest wręcz przesadnej uważności i pielęgnacji.
Skóra u małego dziecka, nie jest powłoką jego ciała, tylko podstawowym narządem zmysłów, termoregulacji, wielkim zbiorem receptorów rejestrującym każdy najmniejszy sygnał płynący z otoczenia, podstawowym kanałem komunikacji ze światem zewnętrznym. Od wielu lat powtarzamy wyniki badań, w których okazało się, że to skóra, jeszcze w rozwoju płodowym pozwala dziecku odbierać bodźce dźwiękowe!
Zazwyczaj, rozumienie roli tego narządu, ograniczamy do rejestracji, czy jest zaróżowiona, czy jest gładka, czy jest wysypka, jakiekolwiek zmiany, świadczące o tym co się dzieje w organiźmie dziecka. To też, ale ważniejsze może są te niezauważalne zadania skóry: czucie podłoża, dotyku – który przez wiele jeszcze miesięcy będzie jedynym zrozumałym i w pełni dostępnym językiem ciała i duszy, naszej wzajemnej z dzieckiem rozmowy.
To tak z grubsza… 😊
A teraz zdanie fundamentalne. Nie ma półśrodków, jesli chodzi o dbanie o skórę, jej pielęgnację, dobrostan. Niezależnie od nakładów, to priorytet w pielęgnacji noworodka i niemowlęcia.
KiT&Kin : płyn do kąpieli, body oil for baby, breast balm
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Kąpiel to eksplozja zmysłów i niesamowitych doświadczeń dla dziecka. Warto to powtarzać tysiąkroć i równie często warto przypatrywać się kosmetykom, których do takiej kąpieli używamy. Kosmetyki do kąpieli w przypadku niemowlęcia, tak naprawdę nie służą bezpośrednio samej skórze. Skóra ma być obmyta, a głównym zadaniem płynów i innych kosmetyków do kąpieli jest taka zmiana właściwości wody, by jak najbardziej ograniczyć takie zjawiska jak np. Wysuszanie skóry po kąpieli…
Nie chciałbym rozpisywać sie zbyt na ten temat. O co chodzi, wie każdy, kto miał okazję myć włosy i ciało w przeróżnych miejscach – motelach, hotelach, miastach, miasteczkach, rzece i morzu… Osoby, które choć trochę zwracają uwagę na jakość pielęgnacji włosów i ciała od razu zauważają różnicę.
Pamiętajmy też, że jeśli korzystamy z kosmetyków do ciała i włosów maluszka, używamy minimalnych ich ilości – to wystarczy. Dlatego, starcza ich na długo, a to pozwala nam nie oszczędzać na jakości tych produktów 😊
Pieluszki wielorazowe: CLOSE newborn nappy
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Widzieliście kiedyś zużyte pieluszki jednorazowe na wysypisku? Ja też nie 😊 I mi tego nie brakuje. Natomiast widziałem, co się dzieje z wkładem pieluszek jednorazowych starego typu po zetknięciu z wodą w basenie. Koszmar… Na dodatek, wystarczajaco wiele jest doniesień o długości degradacji związków użytych do produkcji tych „starych“ pieluch.
Dlatego, nie będę zbyt długo się zastanawiał przed wyborem pieluch jednorazowych.
Mają być jak najbardziej przyjazne dla skóry malucha, ale równie przyjazne mają być dla środowiska, w którym maluchowi przyjdzie żyć przez kolejne kilkadziesiąt lat.
Pozostawiam Wam dylemat, czy pieluszki wielokrotnego użytku, czy te jednorazowe. Jeśli produkty, z których powstają są biodegradowalne – jedne i drugie są ok.
Poza tym, pieluszki jednorazowe jednak dużo łatwiej dopasowują się do kształtów dziecka, warstwy są cieńsze,lepiej układają się wokół pachwin dziecka. To ułatwia spontaniczny, w pełnym, prawidłowym zakresie ruch nóżek dziecka, jego swobodę przy zmianach pozycji, obrotach. A to z kolei stwarza optymalne warunki dla jakości, prawidłowego rozwoju i dojrzewania stawów biodrowych, modeli ruchu i postawy, umiejętności dziecka.
Pieluszki wielorazowe mają równie wiele zalet. Dla każdego to co mu w duszy gra 😊 Priorytety przy ich wyborze są takie same, jak przy pieluchach jednorazowych. Ważne wszakże, by jak najmniej ograniczały pełen zakres ruchu nóżek dziecka w stawach biodrowych, by warstwa, która układa się na miednicy i dole pleców dziecka, między nóżkami i z przodu, na podbrzuszu, była jak najcieńsza. To gwarancja, że pieluszki nie będą przeszkadzały niemowlęciu w jego spontanicznej aktywności.
chusteczki Water Wipes – woda z extraktem z grapefruta
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Miałem je w ręku, urocze 😊 Chusteczki to chusteczki, tak wydaje się wszystkim. Do czasu… Do czasu kiedy będziecie musieli ich używać przy dziecku. Te akurat są wyjątkowo udane, miłe w dotyku i skuteczne 😊
Jedna prośba. Przed przyłożeniem do skóry dziecka, każde nasączane chusteczki warto lekko ocieplić / rozgrzać (np. w dłoni)…
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Jako fizjoterpaeuta dziecięcy narozbierałem się i naubierałem naprawdę tysiące niemowląt. Kurcze…! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ważny dla komfortu dziecka i naszego jest wybór ubranek, które nie przeszkadzają dziecku w jego spontanicznej aktywności, a nam ułatwiają ubieranie i rozbieranie. Mają być swobodne, wygodne, cienkie, miłe w dotyku, oddychające, a dzięki odpowiedniej strukturze materiału utrzymujące odpowiednią temperaturę przy ciele dziecka.
Każdemu z rodziców zdarzyło sie rozbierać dzieciaka, kiedy płakało. I w takich warunkach, każdy szczegół jest na wagę złota, a szczególnie krój ubranka, np. szerokość rękawków i nogawek. Łatwość naciągania ich na rączki i nóżki. Takich szczegółow jest wiele. A spokój dziecka nieoceniony 😊
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Baardzo wygodna wanienka, świetny materiał, dobre wykonanie. Wymiary – raczej dla tych najmniejszych, noworodków i niemowląt. Pamiętajcie, że z większymi niemowlętami najlepiej kąpać sie w dużej wannie.A jesli ktoś jej jeszcze w domu nie ma, to szybciutko trzeba ją zamontować 😊
Stojak = wygoda, mobilność, brak bólów pleców, ekonomia i łątwość przechowywania. Są Wam potrzebne jeszcze jakieś argumenty…? 😊
Sigikid – grzechotka i komforter ( LISEK )
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Cała seria zwierzaków, potworów, bestii Sigikid jest kosmiczna 😊 Naprawdę. Gdybym miał ze trzy lata mniej, bawiłbym się tym od rana do wieczora. Jest tu wszystko: różnorodność,kolory, estetyka, harmonia, miękkość, wszystko czego potrzeba małym tygryskom, sorry – liskom…
Wady 😊: Jeśli kupicie jedną z tych maskotek, będziecie chcieli mieć wszystkie 😊 Wada kolejna: Nie wypada bawić się nimi dorosłym ☹ buuuuuu….
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Sprzęt niezły, przydatny, ładny, estetyczny, świetnie wykonany, trudno się czepić czegokolwiek, ale. Nie byłbym sobą, gdybym o coś Was nie poprosił.
Jakbyśmy tego śpiworka nie wychwalali, trochę jednak ogranicza możliwości swobodnego ruchu i zmian w nim pozycji. Niewiele, można ten temat odpuścić.
Jest jeszcze inna sprawa – bardziej zadanie dla Was…
W śpiworku jest cieplej niż poza. Zatem skoro korzystacie ze śpiworka, w środku niemowlę powinno mieć założoną najwyżej pieluszkę, bez śpioszków, czy skarpetek, a tylko ta część ciała, która jest odkryta może być ubrana w cienką koszulkę…
Taki postulacik maleńki 😊 Chodzi o termoregulację, a jak to jest ważne dla niemowlęcia, o tym pisałem już tysiąc razy
Miłego śpiworkowania zatem 😊
Red castle – Poduszka Big Flopsy – do karmienia, do spania
Paweł Zawitkowski: Jeśli czytaliście jakiekolwiek moje teksty, wiecie doskonale jak wiele uwagi przywiązuję do komfortu zarówno dziecka, jak i Mamy. Obydwoje są równie ważni. Każde akcesorium, które taką wygodę zapewnia warte jest uwagi. Jak dokładnie będzie wyglądało, to już jest kwestia pomysłowości i znajomości tematu producenta. Red Castle wyśmienicie się broni w temacie komfortu mamy, podobnie jak komfortu karmienia.
Jedna prośba, poważnie…
Jakość tak się dzieje, żeby wypromować jakiś produkt i przebić się przez tłum innych, ludzie wymyślają, że ten nasz, konkretny produkt jest uniwersany i do wszystkiego i na zawsze.
Niepotrzebnie. Jedna, dwie zalety (Big Flopsy ma ich więcej) wystarczą.
Nietrafioną sugestią jest możliwość stosowania tej poduszki do podpierania, niesiedzącego jeszcze niemowlęcia. Błąd! Tego nie powinno się robić. Poodobnie, jak podkładania takiej, innych poduszek, rożków, wałków prod pachy / ramiona niemowlęcia, kiedy leży na brzuchu – kolejny koszmarny błąd!
Powód? Ograniczanie / modyfikacja mechanizmów dojrzewania reakcji prostowania i równoważnych. Nieuzasadniona, Ba! Niepotrzebna, niezgodna z prawidłowymi parametrami rozwoju i zdobywania kolejnych umiejętnosci dziecka ingerencja w model postawy i ruchu. To niepotrzebne. Większość niemowląt sobie z tym „pośliźniętym“ pomysłem poradzi. Kilkoro nie…
Zatem, poza tymi dwoma wariantami korzystania z poduszki,produkt godny uwagi 😊
Opinia Pawła Zawitkowskiego: O łóżeczkach, kołyskach itp. możnaby długo opowiadać. Rzadko jednak możemy skorzystać z nieocenionej cechy, którą kosz ma – mobilności 😊 Prócz faktu, że wygodny, możemy – jeśli trzeba – przemieścić się ze śpiącym lub nie dzieckiem w każdy zakątek naszego domu. I w każdym zakątku będzie wyglądał równie atrakcyjnie. Codzienne życie rodzica, mimo, że radość wielka, nie zawsze usłane jest różami. Dlaczego więc, nie zadbać o odrobinę wygody i estetyki w naszym otoczeniu. Wygląd miejsca, w którym dziecko śpi, co prawda, nie jest cechą, na którą zwraca ono (przez kilka pierwszych miesięcy), zbyt wielką uwagę. Ale, przecież, ważne to jest również dla Nas 😊
O wygodzie i jakości nie będę pisał… sami się przekonacie 😊
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Następca najbardziej klasycznych i najlepszych konstrukcji leżaczkowych na świecie. Prosta rama, precyzyjnie naciągnięty materiał, do tego – zupełnie nieźle wyprofilowany.
Możliwość wygodnego oparcia rączek dziecka, możliwość ułożenia kąta siedziska najbardziej odpowiedniego dla malucha. Nawet, zupełnie na płasko 😊
Jedna prośba, raczej sugestia. Nie pozwalajmy dziecku się w nich często bujać. Co to znaczy często? U jednego dziecka do wywołania nieukojonej żądzy bujania się wystarczy raz, u innych więcej…
Nad tą akurat możiwością leżaczków nie przepadam… to właśnie możliwość bujania się w nich przez samo dziecko. Czyli dziecko tak pręży swoje ciało, prostując nóżki i ściągając ramiona, by się bujać w nieskończoność.
Niby nie szkodzi, ale zawsze, kiedy niemowlę taką możliwość ma – korzysta z niej bez ograniczeń. A to z punktu widzenia terapeuty, lekka przesada. Jest fun, jest przygoda, jest stymulacja – owszem. Sęk w tym, że tej autostymulacji jest zwykle za dużo. Po drugie, jeśli jest jej dużo, to promuje przewagę w ciele i aktywności dziecka takich mechanizmów, które mogą wpływać na preferencje ruchowe i postawy dziecka. W niewielkim stopniu i nie nieodwracalnie, ale – jeśli niemowlę ma pewne trudności z obrotami, podporem na wyprostowanych rękach lub leżeniem na brzuchu, czy siadaniem z pozycji na boku lub na brzuchu, albo z „wchodzeniem“ w czworaki, takie nawyki mogą zdobywanie ww. umiejętności przesunąć w czasie.
Klasyczny efekt „nadużywania“ leżaczkowania to usilne próby siadania z leżenia na plecach, nieznoszące sprzeciwu żądania noszenia w pionie i niechęć do obrotów.
Ale! Wystarczy wiedzieć, że takie „samobujanie“ w nadmiarze nie jest fortunne.
A leżaczek mieć warto 😊
Chusta Tula
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Chusta to chyba – prócz naszych ramion – najdoskonalsza forma/technika noszenia noworodków i niemowląt!
Pozwala na prawie nieograniczoną możliwość dostosowania sposobu motania do potrzeb albo ograniczeń, preferencji dziecka. Podobnie, jak tych – mamy i taty. Bo faceci też noszą w chustach i idzie im to całkiem dobrze, choć ciągle jeszcze wzbudzają tym swoim czynem większe niż warto, zainteresowanie na ulicach i parkach.
Nawet nie chcę pisać o chustach elastycznych. Ideałem jest tkanina, która „pracuje”, ale się nie rozciąga – czyli klasyczna tkana chusta.
Takie tekstylne chusty uratowały już życie nie jednej mamie 😊
W środowisku / środowiskach żyjących chustami i szkoleniami chustonoszenia ciągle wiele jest kontrowersji. Powodów i tematów będących przedmiotem gorących dyskusji jest wiele, a nawet jeśli coraz mniej, to co chwilę pojawiają się nowe…
Niewiele mnie to obchodzi.
Moją perspektywę określają uwarunkowania fizjologiczne i neurobiomechaniczne noszenia w chustach niemowląt. Szkoda, że tak rzadko bierze się je pod uwagę.
Na przykład, ciągle żywy trend, by pupę układać poniżej linii kolan, a poły chusty ściągać pod kolana dziecka, tak by osiągnąć „odpowiedni” łuk pleców. No niestety… ciało dziecka (i plecy rodziców) potrzebują zgoła czegoś innego – stawy biodrowe dziecka na wysokości albo lekko powyżej stawów kolanowych, a poły chusty pod miednicą, nie pod kolanami.
Przykładów takich „wąskich gardeł” w dyskusjach o noszeniu niemowląt jest więcej, ale tym zajmujemy się w innych przestrzeniach 😊
Najważniejsze:Jeśli chcemy nosić niemowlę w chuście – możemy to robić praktycznie od urodzenia, ale! Trzeba się tego nauczyć!
Im bardziej niedojrzałe niemowlę, tym bardziej przemyślane i precyzyjne motanie. Tu nie ma półśrodków.
Chusta, to świetny przyjaciel rodziców, nieoceniony przyjaciel dziecka, nie tylko na spacerach – także kiedy znużone albo zbolałe. Uwaga, przyjaciel wymagający.
Nie piszę tego by Was zniechęcić. Przeciwnie.
Jeśli już nosiłem dziecko, to w chuście albo w nosidełku hybrydzie 😊
To świadomy wybór, również dlatego, że jestem dziecięcym terapeutą i wiem, jak wiele korzyści dla dziecka i rodziców chustonoszenie wnosi.
Zdaję sobie sprawę również jakie ograniczenia dla naszej inwencji i wyobraźni w tej kwestii stawiają uwarunkowania rozwojowe i biomechaniczne ciała dziecka.
Zatem:
– noszenie w chuście – tak, super 😊
– tkanina pracująca, nie elastyczna
– nauczyć się trzeba? Trzeba!
– nosić można od urodzenia? Jeśli musicie – tak, można tak zamotać noworodka, by je bezpiecznie przenosić. Ale jeśli nie musicie, dajcie dziecku nieco dojrzeć, zaadaptować się do nowego.
Macie gondolę? Proszę bardzo… Nie macie, nie da się? To w chuście, albo nosidle hybrydzie – i to też nie każdym…
Wniosek? W chuście da się, ale z głową i bez przesady 😊
Rożek niemowlęcy BimBla przyjemnie otuli maleństwo zapewniając mu spokojny sen i poczucie bezpieczeństwa. Rożek wykonany został z najwyższej jakości bawełny z certyfikatem Oekotex. Wewnętrzna część rożka wykonana jest z wyjątkowej bawełny muślinowej a zewnętrzna z miękkiego wafelka.
Rożki wiązane są na tesiemki, które umożliwiają regulację stosownie do potrzeb dziecka. Ten wielofunkcyjny produkt doskonale sprawdzi się również jako kołderka, kocyk lub mata do zabawy.
Opinia Pawła Zawitkowskiego: To jest tak. W coś trzeba maluchy okryć. Najlepiej, by to było coś, co zapewnia noworodkowi i niemowlęciu, z jednej strony, poczucie bezpieczeństwa, czyli coś go dotyka, muska jego dłonie i ciało, coś okrywa, coś otacza, w coś jest w stanie się wtulić… Przy okazji ma zapewniać odpowiednią termoregulację, czyli nie za ciepło, nie za chłodno i oczywiście jakaś wentylacja… czyli nie na kokardkę i nie pod szyję…
Z drugiej strony, zapewnia mu maksymalną swobodę zawsze kiedy będzie chciało zmienić pozycję, obrócić główkę, wysunąć rączkę na wierzch, rozkopać to coś, co go otacza. Noworodki też się ruszają, a w zasadzie „wiją i prężą” (tak to nazywamy w ocenie ruchów noworodkowych 😊 )
Bezruch męczy, nawet bezruch w nocy…, do tego zakłóca krążenie, mechanikę oddychania, rozkład napięcia mięśniowego, męczy nasze mięsnie (nawet kiedy śpimy), zakłóca biologiczną regulację organizmu, w tym gospodarkę hormonalną, trawienie i parę jeszcze innych rzeczy. Im bardziej niemowlę jest unieruchamiane, ograniczane, krępowane tym gorzej.
A kiedy się rozkopie…? To znaczy, że było mu gorąco… to proste 😊
Tu nie ma złotego środka. Może się nam wydawać, że kiedy „otulimy” ściśle dziecko to szybciej się uspokaja, szybciej zasypia, dłużej śpi, ale… Okazuje się, że to nie jest takie proste i oczywiste. Zazwyczaj, zbyt „unieruchamiane” dziecko zasypia z mechanizmu obronnego, a nie dlatego, że mu dobrze. Proponuję doświadczenie… Zróbcie to proszę. Niech Wasz partner / partnerka zawiną Was ściśle w dłuuuuugie prześcieradło i ułożą czule do łóżka. Tak byście mieli ograniczone możliwości ruchu rękami i nogami. A kiedy będziecie prosili, by Was podrapali w nos (ten partner / partnerka), poluzowali prześcieradło, albo podali coś do picia, oni zignorują Wasze prośby – dokładnie tak jak ignorujemy prośby (ryki) maluchów żebyśmy ich nie odkładali teraz i tu do snu, tylko utulili w ramionach…
Wasze wrażenia będą niestety, tylko leciutko zbliżone do tych, jakie towarzyszą niemowlętom w takich momentach. I zrozumiecie, dlaczego specjaliści zajmujący się rozwojem i dojrzewaniem dzieci dostają „piany na ustach” słuchając, że krępowanie dzieci do snu robi im dobrze. Bo nie robi! Wręcz przeciwnie ☹
A teraz wróćmy do rożka.
Termoregulacja – owszem jest, komfort i miły dotyk – jest, otulenie i swoboda – czyli te dwie rzeczy, których podobno pogodzić się nie da – tu można spróbować. Ale pod warunkiem, że nie będziemy ściśle zawijali niemowlęcia i damy mu maksimum swobody, która jednocześnie zapewnia okrycie jego ciała.
Pytanie tylko, do kiedy starczy tego rożka…
Proponuję cudowne rozwiązanie, byście skoncentrowali się na wykorzystaniu rożka w pierwszych dniach i tygodniach życia dziecka – przyda się super.
Potem, kiedy już będziecie mieli wrażenie, że zaczyna ograniczać (tenże rożek) ruchy dziecka we śnie – przejdźcie na duuuuże pieluchy, bawełniane kocyki, itp.
Gdybyście, przypadkiem pomyśleli, że na pewno istnieje jakiś „sprzęt” do okrywania niemowlęcia na długie miesiące, a nawet lata, to – przykro mi – i tym razem jesteście w błędzie. Nie ma takich akcesoriów.
I to właśnie jest cudowne w wychowywaniu dziecka… Można kupować co chwila coś cudownego, by sobie i dziecku sprawić radość 😊
Buteleczka Mimijumi
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Czy kolor smoczka ma odpowiadać kolorowi skóry mamy…? Szczerze? Moim zdaniem, mało istotne. Prawdopodobnie tak samo potraktuje ten temat dziecko. Nie da się oszukać i doskonale wie, że to nie pierś 😊
Kolor nie jest więc ważącym atutem tych smoczków. Mają wystarczająco wiele innych zalet 😊
Sprężystość, faktura, tekstura materiału, z którego wykonane są te smoczki przekonują od razu. Widać, że pracował nad nimi ktoś, kto zna się na rzeczy. Wie jakie pułapki może sprawić dokarmianie smoczkiem i butelką. Wydaje się, że skutecznie te pułapki udało się producentom ominąć.
Przepływ nie za duży, co jest problemem większości innych smoczków, udane inne cechy: sprężystość podstawy smoczka, na której dziecko układa usta. Odpowiednia szerokość tejże, dzięki czemu maluch nie ma nawet możliwości pomyśleć o zawijaniu warg i kąsaniu. Smoczek w trakcie ssania nie zapada się, co pokazuje, że nawet w przypadku silnego ssania warunki przepływu mleka i płynów są odpowiednie.
Pamiętajcie, że nie ma sprzętu uniwersalnego. Może być sprzęt optymalny – dla większej, niż w innych przypadkach grupy niemowląt, ale nie ma sprzętu tego typu dla wszystkich dzieci. Butelki i smoczki mimijumi wymagania takiego „optymalnego sprzętu” spełniają.
Nierealnym jest karmienie piersią zawsze i wszystkich dzieci. Życie… Dlatego warto wybierać takie akcesoria, które w przypadku dokarmiania, podaży leków, „niekarmienia” piersią będą optymalne
Chciałbym podkreślić jeszcze jedną, ważną kwestię.
Może nie zawsze jesteście w stanie docenić takie „detale”, ale Ja dawno nie widziałem tak profesjonalnego opisu na stronie, bądź co bądź, sprzedawcy…, który nie musi znać się na rzeczy, a tu? Niespodzianka 😊
Moje gorące i szczere gratulacje. Widać, że Ci ludzie wiedzą co robią i…, najważniejsze – dla kogo.
Smoczek Nattursutten
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Większość podobnych konstrukcji jest… ciężka. Ten smoczek jest lekki 😊 A do tego, ta część smoczka, którą dziecko ssie, jest prosta.
Tak! Nie podpiszę się pod smoczkiem tzw. ”ortodontycznym”. Zbyt wiele czasu zajmuję się karmieniem niemowląt, zależnością jakości i konstrukcji smoczka uspokajacza i jakości ssania, problemami z odzwyczajaniem od smoczka, itp.
Dwoma rękami natomiast pod smoczkiem określanym u tego producenta, jako „klasyczny” – czyli prosty.
Nie wszystkie dzieci, co prawda, akceptują małą bulę, która jest na końcu smoczka i sam wolę te naprawdę zupełnie proste, ale ta „klasyczna” wersja smoczka Natursutten jest naprawdę udana i godna polecenia.
Ssanie jest niemowlętom potrzebne. Pozwoliliśmy na przyzwyczajenie nas do teorii, ze ssanie uspokajacza zakłóca karmienie naturalne, zapominając, że prawdziwych powodów tych zakłóceń jest co najmniej kilkanaście.
Zakładając oczywiście, że nie korzystamy ze smoczka uspokajacza, jak z „zapchaj dziury”.
Proponuję zatem: korzystamy z pomocy uspokajacza tylko wtedy, kiedy dziecko tego potrzebuje – do samoregulacji jego organizmu, emocji, rytmu aktywności i odpoczynku, do zaspokojenia potrzeby ssania po pełnym nakarmieniu „pod korek”, do ograniczenia cofania się treści żołądkowej do przełyku (nie ma na ten temat badań, ale obserwacje – owszem), czasem też w okresach infekcji górnych dróg oddechowych, innych chorób, dyskomfortu i cierpienia wywołanego konsekwencjami tzw. „przypadłości wieku niemowlęcego” – kolki, zaburzenia snu, refluks, inne…
A jeśli już korzystamy – wtedy, kiedy inne sposoby nie działają, to wybieramy smoczek lekki, np. z naturalnego kauczuku, o prostym walcowatym lub nieco spłaszczonym kształcie i nieskomplikowanej konstrukcji!
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Ważne! Tego nie możecie wiedzieć, bo i skąd. Takimi aspektami zdrowia niemowląt zajmują się głównie specjaliści, choć ciągle jeszcze powszechność tych oczywistych prawd jest nieco żałosna. Poza tym, skoro to ważne, powinno także trafić pod strzechy. Proszę bardzo…
Mechanizmy wentylacji,oddychania noworodka i niemowlęcia są efektywne, ale ciągle bardzo niedojrzałe, a stąd narażone na wiele niebezpieczeństw. Temat jest trudny, więc pełen mitów i nieporozumień.
Na przykłąd, takich jak porady, by materac niemowlęcia ukłądać pod kątem (wyżej główka). Pomijam już, że dla komfortu samej pozycji nie jest to zbyt szczęśliwe rozwiązanie, ale najważniejszy kontrargument znajdziemy włąśnie w odniesieniu do wpływu na oddychanie.
W całym układzie oddechowym niemowlęcia, największe opory w przepływie gazów (oddychaniu) są właśnie w przestrzeni noska (nawet 60% z całości oporów w przepływie gazów). Każdy obrzęk, katar, infekcja to znaczne ograniczenie światła dróg oddechowych. Każde ograniczenie światła drogi oddechowej o np. Połowę (katar + obrzęk) powoduje ponad 16-krotny wzrost oporów w przepływie gazów, a to oznacza 16-krotny wzrost wysiłku oddechowego. Trochę inaczej jest u osób dorosłych.
U noworodków i niemowląt priorytetem jest spowodowanie jak najszybszego i jak najbardziej skutecznego pozbycia się – odessania wydzieliny z noska, a NIE, pozwalanie jej, powodowanie, by spływałą do gardłą po tylnej jego ścianie. To prowokuje niepotrzebne i niebezpieczne drażnienie chemiczne i mechaniczne ścian gardła, niekontorlowane spazmy kaszlu i dodatkowe ograniczenie wentylacji.
Warto pamiętać, że efektywność kaszlu – im mniejsze jest dziecko, tym jest mniejsza, a osłabienie i wysiłek z tym związane tym większe.
Brzmi to tragicznie, wiem. Skala tych mechanizmów zależy od skali infekcji i procesu patologicznego, dlatego, kiedy pediatra słyszy hasło „katar“ – nigdy tego nie lekceważy i uwaznie śledzi stan dziecka.
Podsumowując – katar jest złem najwyższym.
Wydzieliny trzeba się jak najszybciej pozbyć.
Trzeba używać do tego prostych urządzeń.
Korzystanie z aspiratorów podłączanych do jakichkolwiek urządzeń, gdzie nie mamy możliwości moderowania i kontroli nad siłą ssania, np. odkurzacza – proszę nieeeee!
Jedynym rozwiązaniem jest korzystanie z aspiratorów z ustnikiem dla rodzica i odpowiednio poorfilowaną końcówką – do noska niemowlęcia.
Proszę, nie dajcie sobie wmówić, że to idealny sposób zaaspirowania wydzieliny. Mało tu miejsca na dokładne omówienie, ale proszę, przypomnijcie sobie kwestię zależności od ciśnienia i prędkości przepływu cieczy i fgazów w zależności od długości i średnicy przewodu. Jeśli dodamy do tego współczynnik lepkości wydzieliny będziecie spokojni, że takiej wydzieliny odsysając ją prostym, i w swej prostocie doskonałym aspiratorem, nie połkniecie… (nie będę Was takimi obliczeniami molestował – a dla ciekawych polecam prawo Hagena-Poiseuille’a 😊 ).
Wiem…, to nie jest miejsce na takie dywagacje. Ale wybaczcie, kiedy czytam jakie banialuki wypisuje się w internecie na temat kataru,poduszek, klinów, aspiratorów dla niemowląt, w ogóle – ich zdrowia, bezpieczeństwa i rozwoju – nóż mi się w kieszeni otwiera.
Internet pełen jest informatycznych śmieci, dlatego pozwoliłem sobie skorzystać z okazji, by przybliżyć Wam i ten temat.
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Noworodek, niemowlę, małe dziecko – jest niesłychanie uważnym i krytycznym recenzentem. Nawet jeśli nie od razu da nam znać, że coś mu odpowiada lub nie.
A na co zwraca największą uwagę? Na poczucie bezpieczeństwa, ciepło, bliskość, komfort i jakość. Te uniwersalne otulaczo-pieluszki takie wymagania spełniają 😊
Lubicie spać? Lubicie spać na fajnym materacu, wtuleni w milutką, miękką, lekką pościel – taką że chce się głaskać i tulić?
Teoretycznie to szczegół, ale samo niemowlę szybko Was upewni, jak bardzo ważny dla codziennego komfortu, higieny emocjonalnej, higieny snu jest ten „szczegół“ 😊
Ubranka i pościel, pieluchy, kocyki, czapeczki, to chyba najważniejsze elementy wyprawki i tu warto naprawdę się postarać o coś, w czym dziecku będzie po prostu komfortowo i miło 🙂
OPINIA PAWŁA ZAWITKOWSKIEGO: Wydawałoby się, że przewijak to płachta pianki i nic więcej. Każdy, kto chciał zmienić pieluchę, czy ubrać dziecko już obracające się, wie dobrze, że to nie takie proste. Dlatego lekko uniesione brzegi przewijaka, przynajmniej częściowo zabezpieczają nas i dzieciaka przed znienacka przeturlaniem się na brzeg, albo i dalej.
Noworodki, czy bardzo niedojrzałe niemowlęta, te które nie mają jeszcze pewności swej pozycji i ruchów – i często, tracąc ją prężą się i wzdrygają, będą czuły się na takim podłożu pewniej… Właśnie z powodu tej jednej, niepozornej cechy takiego przewijaka – lekko, łukiem unoszących się brzegów przewijaka. Niby nic, a jednak 😊
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Dla skóry dziecka najlepsza jest bawełna 😊 Howk! Do tego jeśli jest mięciutka i miła w dotyku (wręcz „satynowa“) zaczyna być przedmiotem pragnień każdego rodzica 😊
Sprawdźcie tylko, czy kapturek przy ręczniku Wam pomaga, czy przeszkadza. Można ułożyć tam główkę dziecka, można nie. Ważne, że jest miło i wygodnie…
Torba Mamy – SKIP HOP Signature Duo
Opinia Pawła Zawitkowskiego: Klasyczna torba – szeroki pas naramienny. Kilka ułatwień i możliwości uchwytu torby. Materiał lekki, lekko usztywniony – to ułatwia noszenie ciężkich, bądź co bądź akcesoriów malucha. Każde z nich niewiele waży, ale razem…! Już trochę…
Logiczny układ przegródek – te na butelki, rzeczy brudne i te czyste, te większe – miękkie i te mniejsze – twarde. Albo odwrotnie 😊
Kieszenie i przegródki, które można sprawnie i łatwo umyć. Zawsze coś się rozsypie, zgniecie, rozleje. Torba musi też stabilnie stać, nie przewracać sie. Pomyśleliście o tym? A dlaczego nie? Niby drobiazg, ale jak uzyteczny.
Torba musi mieć takie kieszenie, do których jest szybki i łątwy dostęp. I takie, z których, na pewno, nic nie wypadnie i nie będzie się „walało“ w środku. Generalnie jeśli chodzi o kieszenie i przegródki – takie na każdą okazję.
Na koniec, to ma być ładne, estetyczne, lekkie i praktyczne…
Przekonajcie się, czy właśnie takie są te torby 😊
Paweł Zawitkowski
Fizjoterapeuta, autor projektu, książek i filmów z serii „Mamo, Tato, co Ty na to?“ (www.mamotatocotynato.pl, www.youtube.com/mamotatocotynato; www.facebook.com/pawelzawitkowski); Współtwórca akademii rodziców i poradni Całkiem Fajni Terapeuci (www.calkiemfajniterapeuci.pl) na warszawskim Wilanowie.
ZDJĘCIA: KAŚKA MARCINKIEWICZ