Jako dziewczynka miałam dwie ukochane lalki: uszytą przez mamę szmaciankę i Barbie. Żadna z nich nie była pięknością, obie nosiły ślady zabaw i niezliczonych podróży. Jednak ich uroda zupełnie nie miała dla mnie znaczenia. Podobnie odczuwa to moja córka: godzinami bawi się okropnym różowym bobasem, którego nawet nie pamiętam skąd ma.
Tymczasem dla designerów lalki nieustannie stanowią twórcze wyzwanie.
Jako jedne z najstarszych zabawek ludzkości – pierwsze figurki służące ewidentnie do zabawy datują na około 1800 lat przed naszą erą – lalki mają historię, która jest jednocześnie historią wzornictwa. Robiono je już z gliny, włóczki, drewna, porcelany, plastiku czy z winylu. Szyło się je ręcznie i stało się po nie w kolejkach przed Pewexem.
Ciekawe w historii lalek jest to, że zawsze starano się uczynić je jak najpiękniejszymi. Weryzm nie miał znaczenia: nie tylko Barbie ma proporcje, które nie zaistniałyby w naturze. Na przykład dawne woskowe lalki miały rzęsy, którymi mogłyby zmiatać kurze z malowanych, dworskich sufitów, maleńkie, nie nadające się do chodzenia stópki i kaskadę loków, pod którymi prawdziwa dziewczynka musiałaby się zgarbić.
Ale to zupełnie w niczym nie przeszkadza. Lalki są po to, by śnić, snuć opowieści o wyimaginowanym świecie. Dlatego mogą być małe i duże, dziwne i zwykłe – o ich wartości decyduje to, że jakieś dziecko je dostanie i pokocha. Co prawda ceny lalek bywają czasem zaskakujące, zwłaszcza kolekcjonerskich egzemplarzy, za które dorośli potrafią dać astronomiczne sumy. Ciekawe, czy się nimi potem bawią choć przez chwilę?
Czym bawią się amerykańskie dziewczynki? Nie, nie chudą modelką, lecz dużą, tradycyjną plastikową lalą o wyglądzie dziecka. American Girl do cała kraina lalek o różnych typach urody i kolorach skóry. Dziewczynki wybierają lalki podobne do nich samych, a potem dobierają ze szczegółami wszystkie detale: meble, ubrania, oprawki do okularów, wyposażenie kuchni. Projektanci zadbali o to, by identyfikacja mogła być pełna. Lalkom można nawet dokupić gips i kule, na wypadek kontuzji.
Młodsza tylko o dekadę, byłaby nawet podobna do Barbie, gdyby nie jej wielka głowa. Blythe wycofano ze sprzedaży zaledwie rok po powstaniu – ponoć dziewczynki bały się dziwnego spojrzenia mrugających, ogromnych oczu. Na tym zakończyłaby się historia Blythe, gdyby nie maleńkie grono zagorzałych fanów, których zdołała zdobyć. Zapomniane w magazynach stare egzemplarze zaczęły kosztować krocie, szczególnie zakochali się w nich Japończycy. W końcu, dopiero parę lat temu, postanowiono na nowo uruchomić produkcję, tym razem z sukcesem. Dziś Blythe jest ulubioną lalką dzieci, których rodzice pracują w branży modowej, i w związku z tym ma najlepsze kreacje.
To najbardziej posh z polskich lalek. Kupują ją dzieci i kolekcjonerzy. Artyści marzą o takiej, która byłaby ich repliką. Zaprojektowane przez Martę Kieślowską-Hryniak, Laloushki z początku były zabawkami jej córek. Ich wielkomiejski szyk i rewelacyjne stylizacje inspirowane modą jak z bloga The Sartorialist uczyniły z lalek prawdziwe obiekty pożądania dla każdej grupy wiekowej.
Szyte ręcznie, bardzo pracochłonne lalki są w takim samym stopniu zabawkami, jak i dziełami sztuki. Powstają w pojedynczych egzemplarzach, ale ich autorka, Anneliese, dzieli się także gotowymi wykrojami. Dzięki temu każdy rodzic może zostać artystą i stworzyć swojemu dziecku niezwykłą, niepowtarzalną zabawkę. Dla Anneliese lalka nie musi mieć ani twarzy dziecka, ani standardowych ubranek. Projekty podążają za oniryczną wyobraźnią ich autorki, wymykają się klasycznym wzorom, a stroje lalek przypominają czasem dzieła haute couture.
Szyte ręcznie lalki amerykańskiej artystki podbiły serca dzieci również w Europie. Ich sława zaczęła się od projektu fotograficznego opublikowanego w formie albumu o przyjaźni dziewczynki i jej lalki Kiki and Coco in Paris. Lalki Jess Brown są niezwykłe, ale pomyślane tak, żeby móc się nimi naprawdę bawić. Mają piękne, dające się łatwo nałożyć stroje i delikatne, nic nie narzucające rysy. Ich wyjątkowość tkwi w prostocie połączonej z doskonałym rzemiosłem autorki.
Susanne Bauer to artystka z Berlina, która jako pierwsza zaczęła łączyć szmaciane lalki ze zwierzęcymi kształtami. Tak powstały dziewczynki-łosie, dziewczynki-koty, dziewczynki-lisy i wiele innych, rozkosznie słodkich postaci wykonanych z organicznej bawełny o wyrazistych wzorach. Pięknie uszyte i soczyście barwne lalki RevoluzZa nadają się na przytulanki już dla najmłodszych, bo są miękkie i pozbawione dających się połknąć detali.
Polskie laleczki uszyte z wełnianych skrawków swoją prostotą przypominają trochę laleczki kokeshi. Zamiast mnóstwem detali, urzekają proporcjami, zestawieniem faktur i kolorów. Ich wysmakowana skromność zaskakuje w świecie zabawek. Ze względu na delikatność i miękkość świetnie sprawdzą się jako pierwsza zabawka. Nie da się ukryć, że chciałoby się je mieć po prostu jako dekorację sypialni niemowlęcia.
Choć wyglądają jak by pochodziły z Japonii, tak naprawdę są projektowane w Anglii. Stworzone z myślą o nigdy nie dorastających kidults, którzy uwielbiają kolekcjonować wszystko, co dziecinne i urocze, stały się prezentowym hitem. Obdarowany dostaje nie tylko figurkę, ale i ukrytą w niej karteczkę z liścikiem. Momiji służą więc jako deklaracje przyjaźni czy pamiątki ważnych wydarzeń. Zdarza się, że „przemycają” oświadczyny lub miłosne wyznania.
Każda jest trochę inna: ma swoje imię, ubranie i charakter. Łączy je jedno – cicho pobrzmiewające serduszko w środku. Lalki polskiej marki Rafinerii Cukru zostały pomyślane tak, by cieszyć dzieci od pierwszych chwil po… No właśnie, ponoć się z nich nie wyrasta, za to przyjaźni się z nimi przez całe życie. Uszyte z bawełny lalki maja piękne, ale proste stroje i świetnie wymyślone fryzury, które czasem przypominają kornety, a czasem ciekawe czapki.
Przez lata zapomniane, a dziś znowu wracające do łask lalki waldorfskie szyte są tradycyjną metodą. Ufilcowane z wełny wypełnienie obszyte jest bawełnianą dzianiną, a każdy włos jest oddzielnie whaftowany w głowę. Dzięki temu lalki są ciepłe, naturalnie pachnące, niezbyt miękkie i niezbyt twarde. Czasochłonny proces powstawania jest wynagrodzony długim życiem lalki: są bardzo wytrzymałe i bywają przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Artykuł powstał w ramach cyklu mamissimy dla Gaga Magazyn.