Temat wyprawek niemowlęcych nie jest nam obcy. Uwielbiamy, jak nasze produkty trafiają do Waszych domów. A jeszcze bardziej się cieszymy, jak wybrane rzeczy cieszą Wasze oczy, są funkcjonalne, bezpieczne i sprawdzają się w boju 🙂

Dziś odwiedziliśmy dwie cudowne dziewczyny – Anię (@n.on_back ) i maleńką Sarę. Serdecznie zapraszamy do przeczytania naszej rozmowy, o tym, co się zmienia po urodzeniu dziecka.

Aniu, od kilku miesięcy jesteś mamą. Co zmieniło się w Waszym życiu po urodzeniu Sary?

Zmieniło się wszystko. Na lepsze! Ciąża to magiczny czas. Ja swoją wspominam z łezką w oku. Wykorzystałam te 9 miesięcy najlepiej jak się dało. Miałam plan co robić przez ten cudowny, błogosławiony czas. Przyłapałam się jedynie na tym, że nie zastanawiałam się ani nie planowałam tego co będzie po porodzie. Okazało się, że to była dobra taktyka. Wierzyłam, że będzie dobrze… a jest wspaniale! Trafił nam się cudowny mały człowiek! Sara jest bardzo pogodnym, bezproblemowym dzieckiem. Wiecznie uśmiechnięta, radosna. Jest kopią swojego taty, ale jedno ma po mnie – melodię do spania 🙂 Jest z nami już osiem miesięcy i wciąż nie mogę uwierzyć, że tak szybko to minęło. Dopiero co się urodziła, a dziś już wspina się po meblach. Nie wyobrażam już sobie życia bez niej. Kiedyś mieliśmy tylko siebie. Dziś mamy siebie i Sarę. Mamy wszystko!

Jakie emocje towarzyszą kiedy dowiadujesz się, że będziesz mamą?

Coś fantastycznego! Najpierw jest ogromna radość i szaleństwo, niedowierzanie, że się udało. Następnie, kiedy emocje już odrobinę opadną, pojawia się strach… czy damy sobie radę? Pojawi się maleńki człowiek, bezbronny, o którego będziemy się martwić już do końca życia…

Co oznacza dla Ciebie macierzyństwo?

Ogromną bezwarunkową miłość. Miłość do dziecka jest czymś niesamowitym, wyjątkowym. Zrozumie to tylko druga mama (lub tata) 🙂 Gotowość do niesamowitych rzeczy – poświęceń i wyrzeczeń. Stawianie potrzeb tego maleńkiego człowieczka ponad swoje. Każdy z nas ma swój przepis na macierzyństwo, moim jest bycie z córeczką tu i teraz. Cieszenie się każdą wspólną chwilą. Bycie blisko. Wychowujemy Sarę w duchu rodzicielstwa bliskości. U nas sprawdza się to genialnie.

Największa zmiana jakiej się nie spodziewałaś po urodzeniu Sary? Co Cię najbardziej zaskoczyło?

Zanim zaszłam w ciążę i urodziła się Sara, miałam okazję wdrażać się w temat dzięki mojej siostrze bliźniaczce. Agnieszka ma 2,5-letnią córeczkę i dzięki doświadczeniu zdobytemu przy pomocy w opiece nad malutką Laurą, wiedziałam mniej więcej czego mogę się spodziewać. Niemniej jednak… rozumiesz dopiero kiedy doświadczasz… Totalnie zaskoczyło mnie to, ile siły potrafi drzemać w mamie tuż po porodzie. Jest w stanie, mimo ogromnego wysiłku i wyczerpania, góry przenosić!

Czy jesteś typem Zosi Samosi czy raczej prosisz o pomoc i wsparcie – jak to wyglądało w Waszym przypadku?

Jestem typem Zosi Samosi aż za bardzo 🙂 Zdarza mi się czasem prosić o pomoc mamę, ale zazwyczaj radzę sobie sama. Zabieram Sarę ze sobą praktycznie wszędzie. Pracuję z domu, więc również w pracy ze mną bywa 🙂 Mój mąż dużo pracuje, ale jeśli ja mam szkolenia, projekty, on z wielką ochotą zostaje z Sarą. Uwielbia ten wspólny czas.

Czego najbardziej Ci brakuje z czasów sprzed urodzenia Sary ?

Miejsca w łóżku! (śmiech) Sara jest z nas najmniejsza, a zajmuje najwięcej miejsca! Córeczka ma swój pokój, a w nim łóżeczko. Od urodzenia miałam dla niej również kosz mojżesza i łóżeczko dostawne w sypialni (spała tam w ciągu dnia), ale praktycznie od samego początku, w nocy, spała z nami w łóżku wtulona w moje ramiona. Lubimy być blisko. I choć, jak wspomniałam, mamy dla siebie mało miejsca, to nie wyobrażam sobie, żeby między nami nie spał ten mały słodki aniołek. A łóżko? No cóż… musimy kupić większe. Może macie w ofercie jakieś 3 metrowe??? 🙂

Prowadzisz bloga, robisz zdjęcia,  jesteś mamą – jak Ty to wszystko ogarniasz?

🙂 Staram się 😛 i nie ja jedna tak mam. Obserwuje na Instagramie wiele mam, które podziwiam i radzą sobie genialnie, lepiej niż ja! Generalnie, mam wrażenie, że my, mamy, multitasking mamy we krwi. Od kiedy jest Sara, staram się na bieżąco modyfikować swoje plany. Nie planuje już każdego dnia. Raczej staram się robić założenia na dany tydzień czy miesiąc. W ciągu dnia, cały swój czas i energię poświęcam córce. Nie chcę aby cokolwiek mi umknęło, czegokolwiek stracić. W końcu tak malutka będzie tylko raz… czasu nie cofnę, a żaden projekt i żadne pieniądze nie równają się z tym cudnym uśmiechem… Dzięki pracy dla samej siebie, jestem w stanie elastycznie planować swój czas. Najczęściej pracuję bardzo późnymi wieczorami. Jestem typem sowy i nawet lepiej pracuje mi się wieczorami niż za dnia, wiec jeśli dostaniesz ode mnie wiadomość, maila o 2:00 w nocy, nie dziw się 🙂

Zmieniłam profil swojego bloga z lifestylowego na (głównie) parentingowy – łączę przyjemne z pożytecznym. Nie sądziłam, że macierzyństwo tak mnie nakręci. Mam ogromną frajdę z czytania poradników, książek, artykułów, szukania nowych produktów dla dzieci. Jeśli robisz coś z przyjemnością, przychodzi Ci to o wiele łatwiej. Ciąża, a później macierzyństwo i moja działalność na Instagramie pozwoliły mi nawiązać wiele ciekawych współprac z dziecięcymi markami. Ba! To właśnie macierzyństwo natchnęło mnie do działania i obecnie pracuję nad swoim nowym projektem. Trzymajcie kciuki, aby się udało 🙂

Co jest dla Ciebie priorytetem jeśli chodzi o Twoje konto na IG? Dla wielu osób jesteś  inspiracją.

Jakość! Jakość i jeszcze raz jakość! Mam totalnego bzika na punkcie czystych, jasnych i niebanalnych kadrów. Aparat na stałe zagościł na naszej komodzie w sypialni. Zazwyczaj robię zdjęcia lustrzanką, czasem iPhonem. Nie planuje ich, działam spontanicznie. Zwłaszcza jeśli chodzi o zdjęcia Sary. Te lubię robić najbardziej. Malusia zawsze mnie czymś zaskoczy. W naszej rodzinnej galerii mam masę cudownych zdjęć. Zanim wrzucę jakiekolwiek zdjęcia na Instagram, poddaję je obróbce i zastanowię się kilka razy. Zawsze mam z tyłu głowy słowa, że co raz trafi do sieci, na zawsze w niej zostanie.

Jak radzisz sobie w tych „gorszych momentach“?  Twój sposób na chandrę, niewyspanie, spadek formy?

Dobra, mocna kawa! Długi spacer z córą i psem, coś dobrego do jedzenia – to moje sprawdzone sposoby na gorsze chwile. Jeśli mam możliwość, nieprzespaną noc odsypiam razem z Sarą podczas jej drzemki. Jeśli Sara ma dłuższą drzemkę, a ja mam chwile wolnego – czytam – książki, artykuły.

Co robisz, że tak cudownie wyglądasz ?

Dziękuje 🙂 Nie robię absolutnie nic… Od porodu zrobiłam 1 trening i byłam może ze trzy razy na zabiegu endermologii. Na tym koniec mojego dbania o formę. Choć muszę przyznać, że w życiu nie miałam takich bicepsów jak teraz. Noszenie na rękach dzień w dzień przez 8 miesięcy tego słodkiego ciężarku, robi swoje 🙂 Mam wyjątkowe szczęście, że bardzo szybko wróciłam do formy. Oczywiście, jak każda kobieta (nie tylko mama) lubię wyskoczyć sobie na manicure czy do fryzjera, ale nie jest to u mnie reguła. Muszę przyznać, że to najlepszy czas w moim całym, dotychczasowym życiu. Bycie mamą mobilizuje mnie do działania jak nic, nigdy wcześniej. Kiedy masz u boku kochającego, wspierającego męża, cudowne i radosne dziecko, zdrowie i pracę, która cię pochłania bez reszty, drogie kosmetyki czy wyszukane zabiegi nie są ci potrzebne 🙂

Co jest dla Ciebie najważniejsze jeśli chodzi o wybór rzeczy, akcesoriów, mebli dla Sary?

Urządzając pokój Sary chciałam, aby był on bardzo jasny – biały. Postawiliśmy na białe meble z dodatkiem pudrowego różu i złota. Kupiliśmy pełnowymiarowe meble z zaokrąglonymi brzegami, aby starczyły na lata i były w miarę bezpieczne, kiedy Sara zacznie chodzić, zaglądać do szafek. Jeśli chodzi o zabawki – ważne, aby były rozwijające    i bezpieczne dla dziecka, a poza tym dobrej jakości i o fajnym designie. Większość zabawek Sary jest z drewna, papieru i materiału. Uwielbiam markę Skip Hop, Done by Deer, Jellycat, Kids Concept, Janod, Goki, ale także mniejsze polskie marki jak Pracownia Mobili, Tatutatam, Woobiboo. W przypadku zabawek stawiamy na żywą i bogatą kolorystykę. Dużo sensoryki i Montessori.

Wasza ulubiona chwila w ciągu dnia? 

Poranki, kiedy nasza córa budzi nas swoim śpiewem, głaszcze malutką rączką. Popołudnia, kiedy słodko drzemie, a ja zerkam co chwila i patrze na jej blond czuprynkę i słodkie policzki, a także późne wieczory, kiedy jesteśmy z mężem już tylko we dwoje i opowiadamy sobie jak nam minął dzień, co się wydarzyło.

Co  znalazło się w Twojej (już bardzo świadomej ) wyprawce z Mamissimą?

Wybrałam kilkanaście produktów. Od zabawek, przez naczynia, książeczki aż po meble. Na wiele z nich Sara jest jeszcze za mała, lecz nim się obejrzę będzie miała 18 lat i pójdzie w świat! Dziś jest za mała, a jutro już będzie za duża… Jest na takim etapie, że z każdym dniem, tygodniem robi niesamowite postępy 🙂

Zacznijmy od tych największych. Jesteśmy świeżo po Świętach Bożego Narodzenia i jako, że Sara była najgrzeczniejsza – dostała najwięcej prezentów. Mimo, że ma swój pokój, brakuje nam miejsca żeby pochować wszystkie pluszaki, jakie do tej pory dostała. W ofercie Mamissimy znalazłam skrzynię Bellamy, która idealnie wpasowała się w nasze potrzeby. Skrzynia posiada zawiasy, które spowalniają zamykanie wieka. Z przodu oraz w bocznych ściankach zostały zastosowane specjalne otwory, które mają chronić dziecięce, ciekawskie paluszki przed przytrzaśnięciem. Jest bardzo pojemna. Zmieściła nasze wszystkie pluszaki – dowód? Zdjęcie poniżej 🙂

Sara ma 8 miesięcy i porusza się z prędkością światła. Jej naturalnym środowiskiem i miejscem przebywania/zabawy stała się podłoga. Mata marki Skip Hop to według mnie absolutne must have wszystkich pełzających, raczkujących maluszków. Sara dużo czasu spędza na niej. Mata piankowa to doskonałe i bezpieczne pole zabaw. Fajny design, jasne kolory i fakt, że układa się ją jak puzzle stwarza wiele możliwości zabawy. Jest na tyle duża, że podzieliśmy ją i część znajduje się w pokoju dziecięcym, a część w salonie.

Basen z kulkami. Wybrałam okrągły basen, w pudrowym różowym kolorze z szarymi, białymi i przezroczystymi kulkami. Na ten moment Sara jest do niego troszkę za mała, żeby samodzielnie spędzać w nim czas, ale gdy wsadziliśmy ją, była zachwycona. Uwielbia piłki, a takiej ilości jeszcze nie widziała.

Zabawki skandynawskiej marki Kids Concept – drewniany sorter, klocki do układania i klocki z młotkiem. Jestem zakochana w tym designie, kolorystyce i materiałach.

Bawimy się nimi razem, bo w tej chwili Sara jest za mała, aby korzystać z nich samodzielnie. Wieżą z klocków była zachwycona. Młoteczek i drewniane klocki również bardzo ją zaciekawiły. Uważam, że tego typu zabawki powinien mieć każdy maluch. Doskonale rozwijają umiejętności manualne, koordynacje i myślenie.

Na chrzciny Sara dostała „konika bujanego” – Vespe. Sama jeszcze nie siedzi ale bardzo lubi rączką bujać swój motorek. Czekam na moment kiedy usiądzie i będzie mogła pod moja opieką korzystać z niego w pełni.

Śmiejemy się z Maćkiem, że mimo iż pokój naszej córki jest różowy, to konika na biegunach i jeździka może pozazdrościć jej niejeden chłopiec. W „garażu”, Sarunia ma Vespe i Bolid 🙂

Processed with VSCO with f2 preset

Przyznam się, że jeździk zamówiłam trochę z myślą o sobie. Jest przepiękny! Taki stylowy i oldschoolowy! Nie miałam pojęcia, że córci tak bardzo się spodoba. Wspina się po nim i kręci kierownicą z wypiekami na twarzy. Już się nie mogę doczekać momentu, kiedy wsiądzie i pojedzie przed siebie 🙂

 

Przed wyjazdem do Dubaju sprawiliśmy sobie nowy, lekki wózek. Potrzebowaliśmy czegoś kompaktowego, idealnego do samolotu. Nowa fura Sary jest w kolorze czarno-pudrowo-różowym. Na stronie Mamissimy upatrzyłam sobie do niego, przepiękny, zimowy spiworek firmy Elodie. Idealnie pasuje do naszej spacerówki. Markę znam i kocham niesamowicie. Mamy wiele ich produktów. Są doskonale wykonane, trwałe i bardzo często ich używamy.

Od 6 miesiąca rozszerzamy Saruni dietę. Jest jeszcze za mała na chińską porcelanę (śmiech) wybrałam więc dla niej bambusowy zestaw Lille Vilde z motywem łabędzia – talerzyk, miseczkę, kubeczek i dwie łyżeczki. Urzekło mnie ich wykonanie – jakość i design. Do tego ten przepiękny, praktyczny, szary kolor. Używamy ich kilka razy dziennie i z brudnym śliniakiem i czystym sercem polecamy.

Processed with VSCO with f2 preset

Żeby co chwila nie stać przy zlewie, zamówiłam dla Sary jeszcze jeden, silikonowy talerzyk – Minikoioi. Również wybrałam szary kolor – praktyczny w użyciu. Talerzyk ma trzy przegródki i doskonale się nadaje do podawania stałych pokarmów. Dodatkowo, ma przyssawkę, więc pozostawiony na stoliku do karmienia jest oporny na działanie małych, ciekawskich rączek, a białe ściany i podłoga nadal pozostają czyste.

Jak już mówimy o czystości to … Z czystej ciekawości i z myślą o wyjazdach zdecydowałam się na Gryzak Pulp marki Boon.

Do gryzaka wkładamy kawałek owocu – jabłka, pomarańczy i podajemy dziecku niczym lizak. Doskonale sprawdzi się, kiedy zapomnimy o śliniaku lub jesteśmy gdzieś poza domem.

W naszej „jedzeniowej wyprawce” znalazł się również kubek niekapek marki Boon. W tej chwili uczymy się z niego pić. Ma super kształt i doskonale wpasował się w malutką rączkę naszej córeczki.

Kiedy brzuszek już napełnimy dobrym jedzeniem, lubimy sobie usiąść wygodnie i poczytać/poprzeglądać razem książeczki. Na początku były to książeczki kontrastowe, obecnie wybieramy książeczki sensoryczne. Najczęściej materiałowe, szeleszczące, z wystającymi elementami, lusterkiem, grzechoczące, kolorowe. Wybrałam dla Sary dwie. Jedną marki Done by Deer i drugą Skip Hop.

Przeglądamy, gnieciemy, bawimy się nimi o każdej porze dnia i nocy. Zabieramy je ze sobą również na wyjazdy.

Jestem ogromną fanką pluszaków. Zanim Sara pojawiła się na świecie sprawiłam jej kilka przytulanek. Sporo dostała od wujków, cioć i babć, więc w wieku 8 miesięcy ma już całkiem niezłą kolekcje. Choć pluszowe jednorożce, różowe króliki są przesłodkie i człowiek ma ochotę je przytulić, to przyznam się Wam, że bardzo lubię zabawki, które w dość realistyczny sposób odzwierciedlają prawdziwe zwierzęta. Ta sowa marki Jellycat (mają cudowne pluszaki), którą wybrałam dla Sary, mówiąc najprościej bardzo mnie urzekła i pięknie się komponuje z nocną lampką.

Jeśli dotrwałyście do tego momentu – należą Wam się brawa. Nie dość, że przeczytałyście kawał mojego tekstu, to pewnie jeszcze zastał Was wieczór. Zatem, na dobranoc, ostatni już, godny polecenia przeze mnie produkt – projektor z pozytywką A Little Lovely Company. Jest to moje niespełnione marzenie z dzieciństwa i jestem przeszczęśliwa, że mogłam podarować go ukochanej córeczce. Sara jest nim zachwycona. Jej mina, kiedy pierwszy raz go „odpaliłam” – bezcenna!!! Projektor ma bardzo fajne funkcje – wyświetla na suficie gwiazdki i księżyc w pięciu różnych kolorach a wszystko przy akompaniamencie 5 różnych melodyjek (kołysanek) na dwóch różnych poziomach głośności. Na stałe wpisał się do naszego wieczornego rytuału. Lubimy razem leżeć przy zgaszonym świetle, patrzeć na nasze „niebo” na suficie, słuchać melodii i przytulać się.

W naszym przypadku, powiedzenie „podarować gwiazdkę z nieba” nabrało nowego znaczenia. Jeśli Sara trochę podrośnie i kiedykolwiek wpadnie na pomysł, że chce prawdziwą gwiazdkę z nieba, no cóż! Będę musiała pogadać z Elonem Muskiem i wystrzelić się w kosmos! W końcu jestem mamą! Mam tę moc! 🙂 DobraNOC

Aniu, bardzo dziękujemy za rozmowę i życzymy w Nowym Roku całej Waszej rodzinie dużo zdrowia i jeszcze więcej uśmiechu! Niech Sarunia rośnie i wspaniale się rozwija, a my nadal z ogromną przyjemnością będziemy Was podglądać na Instagramie.

_____

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, będzie nam niezmiernie miło, jeśli udostępnisz go w mediach społecznościowych.